ojcowie-pustyni-apoftegmaty

U podstaw więc gatunku apoftegmatów stoi z jednej strony charyzmat starca polegający na darze słowa (gr. tu logu charisma), którym dzieli się z innymi. Ten dar słowa rodził się w czasie lat spędzonych na modlitwie, na rozmyślaniu i w ciszy. Ojcowie znają wartość daru słowa. Nie zawsze więc odpowiadają od razu proszącemu o nie. Czasami musi on czekać na nie kilka dni. Nie dotyczy to tylko początkujących mnichów, ale nawet i wielkich mistrzów, jak w naszym wypadku abba Pojmen. Nie jest to li tylko próba pokory, ale również wypróbowanie pytającego, czy jest on gotów zapłacić upokorzeniem i długim czekaniem za ten dar słowa, innymi słowami: czy mu na nim naprawdę zależy (ks. Marek Starowieyski, ze Wstępu do książki Apoftegmaty Ojców Pustyni, tom 1)

38(491). Opowiadał abba Makary: „Kiedyś idąc przez pustynię znalazłem czaszkę ludzką, wyrzuconą na powierzchnię ziemi; i kiedy poruszyłem ją laską, czaszka do mnie przemówiła. Zapytałem: «Kto ty jesteś?» Odpowiedziała mi czaszka: «Byłem kapłanem bałwanów, które tu kiedyś czcili poganie; ale ty jesteś Makary, który ma Ducha Świętego: ilekroć się litujesz nad tymi, którzy są w męce piekielnej, i modlisz się za nich, odczuwają trochę ulgi»”. Starzec zapytał: „Na czym polega ta ulga i jaka jest ta męka?” Odpowiedziała czaszka: «Jak wysoko jest niebo nad ziemią, tak głęboka jest otchłań ognia pod nami, a my od stóp do głów zanurzeni jesteśmy w ogniu. I nie możemy sobie wzajemnie spojrzeć w twarz, bo grzbietami przylegamy jeden do drugiego. Otóż kiedy ty modlisz się za nas, częściowo widzimy swoje twarze, i na tym polega nasza ulga”. Starzec zapłakał i rzekł: „O nieszczęśliwy to dzień, w którym narodził się człowiek!” I pytał dalej: „Czy istnieje jeszcze większa męka?” Czaszka odpowiedziała: „Cięższe jeszcze męki znajdują się pod nami”. Starzec pytał: „A kto je cierpi?” Czaszka odrzekła: „Myśmy nie znali Boga, więc doznajemy trochę litości; ale ci, którzy Go znali, a zaparli się Go albo nie wypełnili Jego woli, są tam poniżej nas”. Wtedy starzec wziął czaszkę i pogrzebał ją.

39(492). Opowiadano o abba Makarym Egipcjaninie, że szedł kiedyś ze Sketis w góry koło Nitrii, a kiedy już był blisko, powiedział do swego ucznia: „Idź o kawałek drogi przede mną”. Uczeń więc poszedł przodem i spotkał pogańskiego kapłana. I zawołał do niego: „Hej, hej, szatanie, dokąd tak pędzisz?” – a ten zawrócił z drogi, pobił go zostawiając półżywego, a potem wziął swój kij i pobiegł dalej. Wkrótce potem spotkał go biegnącego abba Makary i rzekł mu: „Powodzenia, pracowniku, powodzenia!” Ten zdumiał się i podszedł do niego pytając: „Co we mnie widzisz dobrego, że mnie pozdrawiasz?” Starzec odrzekł: „Widzę cię utrudzonego, a nie wiesz, że się na próżno trudzisz”. On zaś na to: „A mną wstrząsnęło twoje pozdrowienie i zrozumiałem, że ty należysz do Boga. Przedtem spotkałem innego mnicha, złego, który mnie zelżył i którego pobiłem na śmierć”. Starzec zrozumiał, że chodziło o jego ucznia. A kapłan uchwycił się jego stóp i mówił: „Nie puszczę cię, póki się nie zgodzisz zrobić i ze mnie mnicha!” I poszli razem do miejsca, gdzie leżał tamten brat i zanieśli go do kościoła na górze. A wszyscy zdumiewali się na widok kapłana, i zrobili go mnichem, i wielu pogan z jego powodu zostało chrześcijanami. Mawiał więc abba Makary, że złe słowo i dobrego złym czyni, a dobre słowo i złych czyni dobrymi.