Ania. Co prawda aktualnie mieszka poza naszą parafią, ale przez wiele lat ona i jej rodzina tu żyła i wzrastała w wierze wśród nas. Weszliśmy w ostatni etap Adwentu, w którym Kościół mówi nam o radosnym oczekiwaniu. Dlatego z radością przytaczam artykuł zamieszczony w Gościu Niedzielnym nr 50 z 17.12.2023, w którym redaktor Krzysztof Król przybliża nam sylwetkę Ani i, jak ona sama mówi, jej odpowiedź na powołanie. Niech ten przykład, będzie dla nas dobrym impulsem, że warto dzieciom mówić o Bogu, sobą pokazywać swoją wiarę, tak jak to robiła mama (Lucyna Majorczyk) i babcia (Stefania Warszawska).

Rozszyfrowałam Bożą wolę
Czy ikona może stać się formą apostolatu? Oczywiście! A wszystko zaczęło się w Wadowicach. Tak, tak w, w tych Wadowicach!

To właśnie tam Anna Krystians z Zielonej Góry pojechała z mężem i koleżanką na weekend pustelniczy do karmelitów bosych, gdzie w tym samym czasie odbywały się warsztaty z pisania ikon. A tak naprawdę wszystko zaczęło się od mojej mamy – uśmiecha się Ania. – Ona od zawsze była oczarowana ikonami, zawsze chciała spróbować je napisać. Moja fascynacja przyszła z czasem i to całkiem niedawno. Kiedy byłam młodsza, nie rozumiałam, co takiego widzi w nich mama i wtedy w Wadowicach myślałam o niej. Zdobyłam dla niej informację o warsztatach. aby mogła pojechać. Ale Pan Bóg ma wobec nas swoje plany i ojciec Tomasz, żegnając się z nami, zwrócił się do mnie: „Przyjedziesz”. Nie minął tydzień i byłam tam z powrotem na tygodniowych warsztatach dla początkujących z Pantokratorem, bo zwolniło się miejsce. Mąż mnie namówił i tak to się zaczęło – dodaje.

Z WADOWIC DO ZIELONEJ GÓRY

Po drodze były warsztaty w Legnicy i we Wrocławiu, a także wyjazdy na synody ikonografów polskich do Opola i Wadowic. – Nigdy nie zapomnę tego uczucia po napisaniu pierwszej w życiu ikony. Wzruszenie i szczęście. Wtedy w sercu pytałam się Boga: I co dalej? Jeśli to ma być początkiem czegoś więcej, to mogę być Twoim narzędziem. Tylko mi w tym pomóż, bo kompletnie nie wiem: co, gdzie i jak? – zwierza się Ania. – Na pierwszych warsztatach w ciągu tygodnia zawiązaliśmy super wspólnotę ludzi z całej Polski. W różnym wieku, w różnym momencie, niektórzy nawet na zakręcie życia. Tam poznałam m.in. Ewę i Halinkę z Legnicy.

gdzie należą do regularnie spotykającej się grupy ikonopisarzy. Przyjęły mnie serdecznie na organizowane przez nich tematyczne warsztaty, np. gruntowania desek, złocenia na pulment, nauki rysunku. Za którymś razem pomyślałam, że warto by u nas, w Zielonej Górze, zorganizować takie spotkania. Zapytałam prowadzącego Marcina Kaczmara, czy przyjechałby tak że do Zielonej Góry? Usłyszałam: „Czemu nie?” – dodaje.

EUFORIA, ZWĄTPIENIE I SZCZĘŚCIE

I tak pierwsze warsztaty od- były się w zielonogórskiej konkatedrze, a potem na stałe zakotwiczyły się w parafii pw. św. Stanisława Kostki. W ciągu trzech miesięcy odbyło się już pięć spotkań warsztatowych: z pisania ikon Matki Bożej Kreteńskiej, Anioła Stróża czy wprowadzające do techniki pławu. A ostatnio, na początku grudnia, warsztaty ikony Matki Bożej Orantki, które były okazją do przybliżenia styli prof. Jerzego Nowosielskiego, któremu jest poświęcony rok 2023. – Uczestnikami są przede wszystkim osoby z Zielonej Góry i okolic. Przychodzi też oczywiście moja mama, która jest przeszczęśliwa i była dla mnie motorem do zorganizowania ich właśnie tu, na miejscu – mówi Ania i dodaje: Na ostatnie warsztaty przyjechała do nas Ola z Niemiec z Frankfurtu nad Menem, która już pisze ikony i chce ulepszać swój warsztat, a dowiedziała się o nich z profilu społecznościowego naszej parafii. Nic się nie dzieje bez przyczyny. Każdy kolejny uczestnik nie znajduje się na tych warsztatach przypadkowo. Czerpiemy wszyscy od siebie nawzajem. Bardzo lubię obserwować osoby, które pierwszy raz piszą ikony. To są wielkie przeżycia i cała gama emocji. Od euforii i radości, przez niejednokrotnie zwątpienie w swoje umiejętności i lęk, aż po końcowe szczęście i spełnienie. Z każdą kolejną ikoną mogę tego na nowo doświadczać. Jestem szczęśliwa, że mogę to robić.

TO MOJA MODLITWA

Zielonogórzanka – na co dzień żona, mama, a zawodowo księgowa – traktuje organizowanie warsztatów jako swoje świadectwo. – Teraz po tylu latach w końcu „rozszyfrowałam” Bożą wolę. I mam nadzieję, że Pan Bóg jest ze mnie zadowolony – szeroko się uśmiecha.

– Zawsze bardzo chciałam mieć swój czynny udział w Kościele i to jest właśnie to! „Zarażanie” innych i przekazywanie im tej pasji. To przecież swego rodzaju rekolekcje. W którymś momencie stwierdziłam, że ja wręcz muszę pisać ikony, bo ja wtedy więcej się modlę, medytuję. To moja forma relacji z Bogiem, moja modlitwa – dodaje.

Na pewno będą kolejne warsztaty. Terminy i tematy warsztatów będą pojawiały się systematycznie i cyklicznie. Myśleliśmy z proboszczem, żeby przybliżyć temat ikony również w sferze ducha w formie dnia skupienia albo rekolekcji – wyjaśnia Anna. – Jak tylko uda nam się ustalić termin i zaprosić odpowiednią osobę, to na pewno wcześniej podamy takie informacje – dodaje.

kk