Boże Ciało, czyli Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa. Jest to święto niezwykle ważne dla katolików. Uroczystości Bożego Ciała rozpoczynają się Mszą św., po której wierni w procesji ulicami miast i wsi przechodzą do czterech ołtarzy. – Cztery ołtarze symbolizują cztery strony świata. Z jednej strony publicznie oddajemy część Jezusowi ukrytemu w Najświętszym Sakramencie, z drugiej zapraszamy go też do swoich domów, do swojego życia. Prosimy o to, żeby nam błogosławił, żeby uświęcał nasze życie. 

Jest to jedno z najważniejszych świąt w Kościele katolickim. – Dlatego, że dotyka najistotniejszej tajemnicy naszej wiary, którą celebrujemy. Wiary w obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie.

Jak widzimy, ważną częścią przeżywania tej uroczystości są ołtarze. W Czerwieńsku od wielu lat przyjęła się zasada, że pierwszy przygotowują rodziny kolejarzy i wojskowych, drugi – młodzież, trzeci – Żywy Różaniec, a czwarty – mieszkańcy Wysokiego. 

Inne święta i uroczystości mają swoją specyfikę symboli. Żeby one mogły wybrzmieć i pomagać we wspólnotowym i indywidualnym przeżywaniu naszej wiary potrzebni są ludzie, którzy w natłoku różnych swoich obowiązków, znajdą czas i podzielą się tym, co dostali od Boga. Wszak nic, co mamy nie jest naszą zasługą. Jak nas uczy Pismo Święte, wszystko, co mamy: czas, talenty, umiejętności, majątek, uczucia… to wszystko dostaliśmy w zarząd od Stwórcy. I z tego kiedyś będziemy musieli zdać sprawę.

Przyczynkiem do napisania takich refleksji była dzisiejsza rozmowa z jedną z grup(!), które dzisiaj tworzyły jeden z ołtarzy. Słowa, które wybrzmiały, nie napawają optymizmem, a mówiły o braku zaangażowania innych, pozostawianiu działań ciągle tym samym. A ci sami zwyczajnie się starzeją i są już zmęczeni. Czy jako “nagroda” wystarczy pochwała?

Zastanówmy się ile działań trzeba włożyć, aby dowolne przedsięwzięcie mogło się wydarzyć? Popatrzmy na nasze mieszkania, domy, obejścia… W ciągu ostatnich lat bardzo wiele zmienia się w wyglądzie tych miejsc. Są coraz ładniejsze, zadbane. Widać zaangażowanie właścicieli. O wszystko w naszych rodzinach dbamy, stroimy, troszczymy się. A w naszej parafii…?

Na przykładzie dzisiejszej uroczystości, zadajmy sobie pytanie, kto z parafian zastanawiał się, czy może moja pomoc będzie potrzebna do tego, aby komuś pomóc? Przy pierwszym ołtarzu zaangażowanych było kilka osób (6), na kilkadziesiąt rodzin kolejarskich i wojskowych. Przy drugim ołtarzu pracowało kilka osób (5) – ile mamy ogółem młodzieży, a jeśli nie ogółem – to tej, która jeszcze jest trochę zaangażowana? Przy trzecim ołtarzu działało kilka osób (5+3) – w Czerwieńsku jest 6. Róż Żywego Różańca po ok 20 osób. Przy czwartym ołtarzu było również kilka osób (3). Mieszkańców Wysokiego jest kilkadziesiąt.

Co się z nami dzieje? Dzień wcześniej na bierzmowaniu – pełen kościół, trzy tygodnie wcześniej Parafialne Misje Ewangelizacyjne – przez 8 dni ich trwania oba kościoły były pełne. Miesiąc temu – Pierwsze Komunie Święte – wiemy ile jest wtedy patosu i ile jest osób w kościołach.

A przecież nie trzeba jakiegoś heroizmu. Drobne zaangażowanie, inicjatywa, chęć. Może zaoferowanie samochodu, żeby przywieźć z lasu brzózki, podejście do tych, którzy ozdabiają ołtarz lub kościół i zaoferowanie pomocy. Może podejść do kobiet i zaproponować – ja, mężczyzna, poniosę sztandar. Pomogę dopilnować dzieci – żeby było równe sypanie kwiatów, a może jeszcze bardziej sypanie w rozmodleniu? A może – dla tych, którzy mają talent (przecież takich jest wielu) i propozycja, że ja z kolegami lub koleżankami to zrobię w tym roku. Może… Niech Duch Święty nam mówi, co możemy zrobić. Jeśli więcej z nas się zaangażuje, to Ci, którzy jeszcze tworzą dekoracje, lub są zaangażowani w inne działania, nie zrezygnują w najbliższym czasie, bo już zwyczajnie nie mają sił. I czasu. I przestają widzieć sens.

Przed nami kolejne święta. Może i Ty włączysz się w działanie. Z korzyścią dla całej wspólnoty parafialnej.

Pisząc ten artykuł otrzymałem taki tekst:

“Miałam małe dzieci, prałam sukienki i to niejedną, przygotowywałam wianki, koszyczki, mąż jeździł na łąki po kwiatki…. I tak długo… Nadszedł czas młodzieżowy, pomagałam przygotować ołtarz młodym, Różaniec to oczywiste i jeszcze mama prosiła mnie żebym coś namalowała na ołtarz.

A wszystko malowane ręcznie, bo nie było takich rozwiązań jak dziś…. Zdążyłam z ciastem, obiadem itd. itd. Tylko chciałam, a Pan układał czas, jak zawsze w moim życiu…”

Galeria