W oparciu o tekst Ewangelii czytanej podczas Eucharystii w miniony piątek, 14 stycznia zadajmy sobie pytanie: czy chcę być, jak inni, jak otaczający nas świat? Dlaczego Izrael, który miał Boga, dającego wybranemu narodowi wszystko, zwraca się do proroka, aby ustanowił im króla? Takiego, którego będą widzieli. I chociaż słyszą ile na tym stracą – nie rezygnują z tego pomysłu. A jaki przedstawiają argument? Chcemy mieć tak, jak mają nasi sąsiedzi, tak, jak mają inni. Wszyscy mają królów. To i my chcemy. I tak postępuje naród wybrany. Naród, który w swojej historii wiedział ile zawdzięcza JAHWE. Czy my idziemy drogą Jezusa, czy na pewno idziemy pod prąd otaczającego nas świata? Bo przecież Jezus powiedział: Nie przyszedłem przynieść pokoju (…) dwóch będzie przeciwko trzem, syn przeciw ojcu, matka przeciw córce… Czy za cenę spokoju, nie wytykania palcami, może jednak trochę rezygnujemy z tożsamości chrześcijanina. Czy bycie chrześcijaninem to tylko nie zabijanie, unikanie kradzieży, chodzenie do kościoła, takie nie wychylanie się poza pewien potoczny standard? 

Przeczytajmy jeszcze raz Ewangelię:

 

Mk 2, 1-12 

Gdy po pewnym czasie Jezus wrócił do Kafarnaum, posłyszano, że jest w domu. Zebrało się zatem tylu ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę.

I przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili nosze, na których leżał paralityk. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: «Dziecko, odpuszczone są twoje grzechy».

A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach swoich: «Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga?»

Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: «Czemu myśli te nurtują w waszych sercach? Cóż jest łatwiej: powiedzieć paralitykowi: Odpuszczone są twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje nosze i chodź? Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów – rzekł do paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje nosze i idź do swego domu!»

On wstał, wziął zaraz swoje nosze i wyszedł na oczach wszystkich. Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga, mówiąc: «Nigdy jeszcze nie widzieliśmy czegoś podobnego».

 

Komentarz Tomasza Regiewicza OFMCap

Pan Bóg kontynuuje z nami ten dialog. Wczoraj było to słowo które gdzieś nas poruszało, że staliśmy się pośmiewiskiem dla sąsiadów i oskarżaliśmy Pana Boga tymi słowami psalmu: Uczyniłeś nas przysłowiem dla Narodów: potrząsają nad nami głowami, śmieją się z nas, szydzą z nas. 

Widzieliśmy jak pan Bóg poprzez swoje słowo pokazywał, że sami z siebie czynimy pośmiewisko, bo robimy różne rzeczy, wykonujemy ryty, chodzimy w procesjach nosząc feretrony, nosząc monstrancję z Najświętszym Sakramentem w Boże Ciało, podczas gdy nasze życie nie otrzymuje życia z relacji z Bogiem i robiąc rzeczy zewnętrzne zupełnie nie wchodzimy w to, do czego one chcą nas prowadzić i dlatego potem nasze życie wygląda tak jak wygląda, mamy te same pretensje wobec Boga, mamy taki sam sposób myślenia jak wszyscy inni. I mówią – po co to wszystko? Robicie dziwne, śmieszne rzeczy, a na końcu wasze życie nic się nie zmienia. Widzieliśmy wczoraj tę sytuację z Arką, która przychodzi na pole bitwy i nie pomaga. I Izraela, który jest rozproszony, pobity. I dzisiaj przychodzi następne słowo, które nam ma pomóc w tym dialogu Pana Boga z nami, żeby nam pomagać zrozumieć naszą sytuację. Dzisiaj słowo Boże jest światłem dla naszych kroków, dla naszych stóp. Na dzisiaj, żebyśmy potrafili czytać wobec tego wszystkiego czego jesteśmy uczestnikami. Mówi o tym dzisiaj słowo, to co mnie dzisiaj jakoś porusza, to ogromna pokusa, którą ciągle mamy, żeby być jak wszyscy inni, być jak inne narody. 

Izrael jest wyjątkowym narodem. Tak, jak Kościół, który jest nowym Izraelem – jest wyjątkową rzeczywistością. Nie jest, jak wszystkie inne instytucje, organizacje. Chrześcijanin nie jest taki taki sam, jak jak wszyscy inni wyznawcy różnych religii, że istnieje pewna inność, odrębność, wyjątkowość, a ona bierze się z tej relacji z Bogiem, który prowadzi. Prowadził Izraela, prowadzi i dzisiaj, prowadzi kościół, który prowadzi nasze życie i poprzez relacje z Bogiem otrzymujemy Ducha, który nas przeprowadza. Bo ten Duch pozwala wchodzić w trudne doświadczenia, bo ten Duch daje świadectwo naszemu duchowi, że jesteśmy dziećmi Boga, że Bóg zwyciężył śmierć, że możemy kochać. Przekraczając granice, ryzykując naszym życiem, ale problem właśnie jest taki, że to jest zawsze taka sytuacja trudna. Tak, jak dla Izraela było trudne mieć Boga, który prowadzi to znaczy mieć kogoś, kogo się nie widzi. Dlaczego Izrael chce mieć króla i być tak, jak wszystkie inne narody? Dlatego, że Boga nie widać. Bóg interweniuje w różny, czasami niezrozumiały sposób. Trzeba być nieustannie w relacji z Panem Bogiem żeby dać się Mu wprowadzać w te wydarzenia. Potrzeba mieć tą relację, żeby Mu ufać, że nas nie zostawi.  

Dlatego Izrael woli mieć króla króla, który będzie człowiekiem, króla, który będzie zawodził, który będzie wykorzystywał, który będzie robił różne dziwne rzeczy, ale którego będzie widać. Dalszy dialog Samuela z Izraelem jest taki właśnie, że nałoży nawet dziesięcinę, będzie brał waszych synów do wojska, będzie robił różne rzeczy. Mówi tak, macie Boga za króla. Boga, który jest potężny. Jest wszechmogący. Boga, który wiele razy w historii udowadniał, że Jemu można ufać. Wyprowadził was z Egiptu mocną ręką. Przeprowadził was przez Morze Czerwone. Karmił was na pustyni i rządził do tej pory, do tego pytania, do tej prośby Izraela przez ludzi, których powoływał w odpowiednim czasie. Bo ci, których wzywał do szczególnej misji w danym, szczególnie trudnym momencie historii. Mówili tak, owszem, Bóg jest wszechmogący, ale Boga nie widzimy. A ten człowiek, chociaż będzie zawodził, będziemy go widzieć. Będzie przewodził naszym wojnom. Będziemy mogli do niego przyjść z prośbą. Nie zawsze nas wysłucha, ale będziemy wiedzieli, gdzie do niego pójść. Być jak wszyscy inni. Bo wszystkie inne narody funkcjonują w ten sposób. Tak funkcjonują społeczeństwa. Tak jest na tym świecie. 

I przypominam sobie te słowa Chrystusa, kiedy uczniowie się kłócą w czasie ostatniej wieczerzy kto z nich jest największy, to Chrystus mówi: Wiecie, że na tym świecie możni uciskają swoich poddanych. Ci, którzy mają władzę – dają odczuć, że mają władzę nad tymi, nad którymi są postawieni. Mówi – nie tak będzie między wami. Relacje między wami są inne – ten, który jest pierwszy – ma być ostatni. Ten, który ma władzę – służy, jak i Ja umyłem wam nogi, tak wy im. Skoro jestem Panem i Mistrzem, jestem pierwszy, tak i wy umywajcie nogi tym, nad którymi jesteście postawieni, którym macie służyć. 

Dlatego Święty Paweł mówi takie słowa, które dzisiaj może nas bulwersują. Mówi – dobrą rzeczą jest pożądać biskupstwa. To znaczy dobrą rzeczą jest chcieć być biskupem. Bo dzisiaj sobie myślimy, bo to gdzie tu pokora chcieć być biskupem? Że to pokazuje, że my ciągle myślimy tak, jak wszystkie inne narody, że być biskupem nam się kojarzy z byciem pierwszym. Zajmowaniem pierwszych miejsc, bycie szanowanym, że mnie wszyscy słuchają, że wszyscy drżą. Dlaczego Święty Paweł tak powiedział? Bo w tym czasie nikt nie chciał być biskupem. Bo być biskupem, to znaczy zająć ostatnie miejsce, być prezbiterem, być proboszczem, to znaczy być sługą wszystkich, zajmować ostatnie miejsce, myć nogi. Być tak miłosiernym, jak Chrystus jest miłosierny. Mieć serce pasterza, który szuka owcy zagubionej. Jak daleko odeszliśmy, nie? Ale pomyślcie, że to się dotyczy wszystkiego. Nie tylko króla, biskupa, prezbitera. A to się dotyczy również ojca w domu, mamy w domu, żony wobec męża, męża wobec żony. Gdzie mamy oczekiwania. Czasami się słyszy, na przykład męża, który mówi do żony, najczęściej, najczęściej, nie? Kiedy żona, np. odmawia mu swojej bliskości, to mówi: ale ślubowałaś mi. I masz obowiązki małżeńskie, prawda? 

I się cytuje często na przykład List do Efezjan Świętego Pawła, gdzie Święty Paweł mówi: żony bądźcie posłuszne mężom. I zapomina się drugie zdanie, które brzmi: mężowie kochajcie żony, jak Chrystus, który oddał swoje życie. Nie? Co jest łatwiej –  być posłusznym czy umrzeć za drugiego? I to jest ten zupełnie inny sposób funkcjonowania, ale my ciągle, my ciągle chcemy być, jak inni, to znaczy, że rozumiemy to – ten dar który mamy, dar który przyniósł nam Chrystus, tego nowego życia, bycia chrześcijaninem… 

Prowadzimy życie na tym świecie, ale nasze życie nie jest z tego świata. Mamy różne rzeczy tutaj u nas, ale one nie są, nie mogą być, rozumiane w ten sam sposób, jak rozumie świat. 

Jesteśmy inni. Na przykład chrzest. Co to jest chrzest? Bardzo często rozumiemy, że jest to taka w społeczeństwie forma wejścia, inicjacji, w życie społeczne. Teraz już może młodzi, wobec różnych decyzji, jako protest nie chrzczą swoich dzieci, ale ciągle to jest jeszcze bardzo mały procent, bo to jest takie naturalne. No jak nadać dziecku imię? Jak wpisać imię… do urzędu go wpiszę? W kościele się nadaje. I imię to jest taka forma zaistnienia w tym społeczeństwie naszym, nie można. Albo myślimy sobie chrzest jest potrzebny żeby dziecko nie chorowało, no bo żeby mu czegoś nie brakowało, bo potem będzie mu brakować. Komunia święta jest okazją, żeby zrobić taką imprezę rodzinną. Żeby dać mu prezenty. Bierzmowanie jest oficjalnym aktem pożegnania z kościołem w obecności biskupa. Albo bierzmowanie jest potrzebne aby zawrzeć związek małżeński, być ojcem chrzestnym, bo potem będą problemy robić, nie? Jeśli nie rozumiemy tego, co mamy. Eucharystia bardzo często jest okazją myślenia, że Eucharystia jest złożeniem Bogu ofiary najczęściej za zmarłych. Jest formą przebłagania Pana Boga, kartą przetargową wobec Pana Boga, żeby udzielił łaskawie jakiegoś daru. Żyjemy w tym świecie i ciągle definiujemy wszystko co mamy, ten skarb, który mamy, tego życia – poprzez to, jak myślą inne narody. Ciągle jest ta, ta pokusa być jak inni. My jesteśmy tacy jak inni.

Świątynia. Co to jest świątynia? To miejsca, gdzie przychodzimy, gdzie Gdzie mieszka Bóg. Gdzie jest więźniem tabernakulum, bo obiecał – więc jest. I tutaj mogę przyjść. Potem wracam do mojego życia i prowadzę moje życie tak jak wcześniej. Normalnie.

Być chrześcijaninem to znaczy być porządnym człowiekiem, punktualnym, nie zabijać, nie kraść, nie zdradzać żony albo męża, w miarę być w porządku w pracy. Uczciwym być, takim normalnym człowiekiem, porządnym, dobrym obywatelem. Być jak wszystkie inne narody.

A my jesteśmy zupełnie innym narodem. I może być, tak myślę sobie, że ta cała pandemia, te wszystkie skandale, z których Bóg ściągnął zasłony, żeby ujawnić, te wszystkie rzeczy, które się dzieją. Dawał różne, trudne sytuacje, konflikty, ten cały proces sekularyzacji, który przyszedł. Te wszystkie strajki. Żeby dokonało się to, co dzisiaj obwieszcza Ewangelia, że rozbiera ten dach tego budynku, który sobie zbudowaliśmy. Kościoła, który rozumiemy jako instytucja z biurem, z kartotekami, z zaświadczeniami, z podpisanymi, z zeszycikami różnymi, naszym sposobem funkcjonowania, że to wszystko jest po to żeby ściągnąć ten dach, żeby nas przyprowadzić do Chrystusa. Żeby nas wprowadzić naprawdę w relację z Nim. I to nie jest słowo dla wszystkich. To jest słowo dla tych, którzy mają uszy otwarte. I Kościół ma swoją drogę. W Kościele pierwotnym tym czymś był Katechumenat, czyli była taka droga wprowadzenia w chrześcijaństwo, w relacje. Żeby móc naprawdę odkryć tajemnice daru, który Chrystus przyniósł, żeby móc odkryć czym jest Eucharystia. I na każdej Eucharystii czy dokonuje się też to samo. Na każdej Eucharystii jesteśmy przyprowadzani przez Kościół do Chrystusa, żeby On nas dotknął. 

Będziemy taką mieli taką modlitwę, jest taka modlitwa w czasie Eucharystii. Mówimy: Panie nie patrz na nasze grzechy, lecz na wiarę Twojego kościoła. Przed samą komunią. Oczywiście dzisiaj możemy powiedzieć – Panie nie patrz na nasze grzechy na te nasze grzechy niezrozumienia tego, co nam przyniosłeś, Na te grzechy chęci bycia jak wszyscy inni, nie wyróżniania się, żeby żyć, jak wszystkie inne narody, bycia organizacją, bycia porządnym człowiekiem. Nie patrz na to ale patrz na wiarę Twojego kościoła, w której jest zachowana ta tajemnica. Tajemnica Twojej obecności. Tajemnica Twego życia, które nam dzisiaj będziesz dawał w czasie tej Eucharystii. Bo Chrystus nie przyszedł, my tutaj nie jesteśmy po to żeby złożyć Bogu ofiarę, żeby był nam przychylny. My przychodzimy tutaj po to, by Bóg nam mógł dać samego siebie. Bo dzisiaj będziemy słyszeć słowa na każdej Eucharystii: To jest moje ciało wydane za was, bierz i jedz. Co my Mu tu przynosimy? Naszą pustkę, nasz grzech, nasze rozczarowania. Puste ręce.

Eucharystia z momentem, gdzie nie my Bogu coś składany, ale gdzie Bóg składa w te nasze puste ręce samego siebie. Odkryć ten ogromny dar, to dokonać tej rewolucji w rozumieniu – czym jest Kościół, czym jest bycie pierwszym w kościele, czym jest bycie mężem i żoną, bycie ojcem i matką. Te wszystkie dary – co to znaczy być chrześcijaninem, być stopniowo wprowadzanym w tajemnicę życia na tym świecie, ale nie bycia z tego świata.