Cud. Czy w mojej świadomości cudem jest wszystko, co stworzył Bóg? Czy mogę powiedzieć, że dla mnie źródłem wszystkiego, co się dzieje, działo i będzie działo jest Bóg Wrzechmocny? Czy może nie zaszkodzi zawiązać czerwonej kokardki na wózku dziecka, łapać za guzik na widok kominiarza, nie podawać ręki przez próg czy na krzyż, omijać czarnego kota…? Poniżej zamieszczam fragment książki Jezus z Nazaretu R. Brandstaettera ciekawie pokazujący jak głęboką wiarę przekazywał sobie Izrael z pokolenia na pokolenie. Jak pięknie w kolejnych pokoleniach trwało przekonanie o potędze Najwyższego i o tym, że wszystko co jest cudem w oczach człowieka wydarza się z woli Boga. 
Ale mając nawet wielką wiarę, przychodzą momenty zwątpienia. 
Ważne, czy wtedy będę umiał głośno zawołać? – Panie ratuj, ja tonę! 

Dla synów Izraela źródłem wszystkiego, co się działo w życiu i poza życiem, na ziemi i w całym wszechświecie, była Wszechmoc Elohim. Cud w świadomości ludu był pojęciem szerokim, obejmującym całe życie, śmierć i wieczność, cudem były wszystkie wschody i zachody słońca, cudem były wszystkie pory roku, cudem było kwitnienie drzew i wzrastanie zboża, a Mądrość Pańska stanowiła o losach każdego człowieka i całej przyrody. Bezgraniczną Wszechmoc Bożą pojmowali dosłownie. Czy cud nimi wstrząsał? Tak. Czy cud ich przerażał? Tak. Czy cud ich dziwił? Nigdy. Każdy cud z woli Pańskiej był możliwy. Pan, jeżeli chciał, mógł uleczyć każdą chorobę i każde kalectwo, mógł wskrzesić z martwych, mógł żywego człowieka wziąć z ciałem do nieba. Tę wiarę mieli w krwi, dziedziczyli ją z pokolenia na pokolenie, od czasu gdy Abraham, poznawszy Boga, wszedł z Nim z początku w dość bliską zażyłość, która wkrótce przeobraziła się w przyjaźń, pokorną i cierpliwą ze strony patriarchy, niezwykle wymagającą i zazdrosną ze strony Elohim, obdarzającego swojego wybranego wielką ilością cudownych łask i równocześnie nakładającego na niego nad wyraz trudne, niekiedy nie do udźwignięcia, obowiązki. Sam Abraham mógł na własnej skórze przekonać się o zazdrości Elohim, który, wyrozumiały dla wielu słabości ludzkich, nie lubił, gdy człowiek wyrażał zdziwienie z powodu Jego cudów, pozornie sprzecznych z właściwościami natury ludzkiej. Patriarcha do końca życia z lękiem przypominał sobie gorzkie niezadowolenie Pana, słuchającego ze zgorszeniem śmiechu trzpiotliwej staruszki Saraj, niezmiernie zdziwionej z powodu obiecanych narodzin syna w tak późnym i niezbyt odpowiednim dla porodu wieku. Wiekuisty przebaczył Saraj, ponieważ ukochał jej męża i uczynił go swoim przyjacielem, a poza tym niewiasta, przerażona swoim lekkomyślnym zdziwieniem, natychmiast zaparła się swojego niedowierzającego śmiechu, a Pan w swojej dobroci uznał to drobne odstępstwo od prawdy za akt zawstydzenia i skruchy. Biada natomiast, po trzykroć biada tym – niechaj usta ludzi wątpiących położone będą w prochu! – którzy opanowani niegodnym zdziwieniem z powodu cudów Bożych nie uderzą się w piersi i nie wyrażą skruchy. Kefasa nigdy nie dziwiły cuda Elohim. Kefas nigdy nie wątpił o Wszechmocy Bożej. Kefas wiedział, że jeżeli Pan chce, to on, prosty rybak galilejski, mówić będzie wszystkimi językami świata, chodzić będzie po wodzie, latać będzie w powietrzu i będzie równocześnie i tu, i tam, w różnych miejscach i w różnym czasie, zstąpi żywy na dno morza i wypłynie żywy na powierzchnie wód, przejdzie bezpiecznie przez piec ognisty i żywy wyjdzie z pieca ognistego. Gdy Jezus zatem rzekł do niego: Pójdź, Symeon ben Jona ufny w potęgę Elohim, całkowicie poddany Jego woli i rozkazowi, bez namysłu wyszedł z łodzi i postawił nogę na płynnej, falującej i nieustępliwej jak kamień wodzie, i szedł po niej ku Rabbiemu jak po twardej, dobrze ubitej ziemi. ,,Idę po wodzie, po wodzie płynącej, myślał Kefas, po otchłani wodnej, po czeluści wodnej, kroczę po falach śmierci i nie tonę, i stało się tak, jak powiedziane jest w Psalmach: «Idziesz przez morze, a drogi twoje prowadzą przez wielkie wody, a nigdzie nie ma śladów twoich» tak powiedziane jest w Psalmach, i powiedziane jest jeszcze w Psalmach: «Ujarzmiłeś pychę morza, gdy jego fale się podnoszą, jesteś tym, który je uśmierza, jesteś tym, który podeptal Rahaba jak zabite zwierzę» tak powiedziane jest w Psalmach, a powiedziane to jest o Elohim, a ja teraz chodzę po wodzie nie przymierzając – jak Elohim po wielkich wodach, i nigdzie nie ma śladów moich stóp, i depczę Rahaba jak zabite zwierzę, a Rahab jest szeolem, a ja kroczę po szeolu, po szeolu płynącym, i wierzę, że nie mogę utonąć w falach śmierci, bo Jeszua ben Josef wezwał mnie i kazał bezpiecznie kroczyć, cóż więc może mnie spotkać złego, skoro czuwa nade mną stróżująca opieka Rabbiego, a moja wiara w Jego opiekę jest jak niewzruszona skała” tak myślał Kefas, a gdy pomyślał o niewzruszoności skały, o jej niezłomności i niezmienności, nagle uprzytomnił sobie, że wprawdzie chodzi po wodzie jak po twardo ubitej ziemi, jednak twardo ubita ziemia, której miękką i płynną twardość wyczuwał pod swoimi nogami, jest zwyczajną wodą galilejskiego jeziora, wodnym grobem niezliczonych rybaków, i w każdej chwili może się rozstąpić i wciągnąć go w otchłań czyhającej śmierci. Twardość twardością, niewzruszoność niewzruszonością, niezłomność niezłomnością, a woda jest wodą, a woda nie może być twarda i niewzruszona, bo nie byłaby wodą, a przecież woda jest wodą, bo płynie i przelewa się, szumi i burzy się pod uderzeniami wiatru, a jej fale sięgają niekiedy wysokości masztu. Tak myślał Kefas i przeraził się, a przeraziwszy się, poczuł, że woda rozstępuje się pod jego nogami, otwiera się na jego przyjęcie i obejmuje go w swoje posiadanie. I krzycząc: Panie! Ratuj mnie! – począł tonąć.

Walnap