LITURGIA SŁOWA

ROZDZIAŁ 11

Czytania

Liturgia Słowa, choć jest jedną z najstarszych części Mszy, o wiele starszą od obrzędów wstępnych, których kiedyś w ogóle nie było, nie jest wymysłem chrześcijaństwa. Istniała ona od samego początku, ponieważ wzięła się z tradycji żydowskiej. Apostołowie przejęli ją ze znanych im doskonale żydowskich form modlitwy, a także z tego, jak sam Pan Jezus poprowadził pierwszą Eucharystię, wykorzystując elementy tradycyjnych modlitw na święto Paschy. Podczas cotygodniowych szabatowych modlitw w synagodze pobożni Żydzi czytali teksty Tory i innych ksiąg biblijnych, a potem komentowali je. Również Ewangelia potwierdza, że Jezus uczestniczył regularnie w szabatowych modlitwach, co widać na przykład u świętego Łukasza, który opisuje, jak Jezus czytał, a potem wyjaśniał zgromadzonym w synagodze fragment proroctwa Izajasza (por. Ek 4, 16-30).

Ten zwyczaj czytania i komentowania Słowa Boże przejęli chrześcijanie, więc od pierwszych wieków nieodłączną częścią wspólnych zgromadzeń była Liturgia Słowa. Najpierw oczywiście czytano Stary Testament, różne proroctwa i psalmy, a potem dopiero włączono listy apostolskie, na końcu zaś ewangelie. Przez długi czas czytano Słowo według zasady lectio continua, polegającej na sukcesywnej, stopniowej, chronologicznej lekturze poszczególnych ksiąg. Dziś ta zasada – choć w wielu okresach roku liturgicznego dalej jest stosowana i rzeczywiście czytamy w liturgii po kolei następujące po sobie fragmenty Ewangelii – często zostaje jednak przerywana z powodu różnych świąt i uroczystości

Lekcjonarz, czyli księga zawierająca uporządkowany zbiór tekstów Liturgii Słowa, to dość nowa rzecz, ponieważ został on wprowadzony dopiero w ramach reform zapoczątkowanych na Soborze Watykańskim II. Początkowo w liturgii odczytywano teksty Pisma Świętego bezpośrednio z Biblii, potem zaznaczano na marginesach ksiąg poszczególne fragmenty do proklamacji na liturgii, aż w końcu wybrane fragmenty przeniesiono do oddzielnych ksiąg zwanych kapitulariami. Zawierały one albo teksty ewangelijne i nazywano je wówczas capituiaria evangeliorum, lub też czytania pozaewangelijne i nosiły one nazwę comes, liber comicus. Od Soboru Watykańskiego II w liturgii używa się lekcjonarza, w którym wszystkie teksty ułożone są dniami i okresami liturgicznymi.

Czytania, które współcześnie pojawiają się w liturgii, są podzielone na dwa cykle – cykl dni powszednich i cykl niedzielny. Pierwszy z nich uporządkowany jest w systemie dwuletnim, co w praktyce oznacza, że co dwa lata czytania w dni powszednie powtarzają się. Ta zmiana nie dotyczy Ewangelii, która co roku jest ta sama. By rozpoznać, który rok (I czy II) aktualnie wypada w cyklu codziennych czytań warto po prostu zapamiętać, że nieparzysty rok to zawsze pierwszy, a parzysty to drugi,

Cykl niedzielny podzielony jest na okres trzyletni, więc czytania na liturgii niedzielnej powtarzają się co trzy lata. Ta zmienność dotyczy zarówno Ewangelii, jak i innych czytań z Liturgii Słowa. Wszystko uporządkowane jest według danego roku oznaczonego literą A, B lub C. By sprawdzić, jaki rok obowiązuje w czytaniach niedzielnych, wystarczy wiedzieć, że rok C jest zawsze podzielny przez trzy. Jeśli więc wiemy, który rok był w liturgii rokiem C, to możemy obliczyć sobie, jaki aktualnie wypada. Na przykład rok 2019 jest po dzielny przez 3, więc rokiem A był 2017, rokiem B był 2018, a 2020 znów będzie rokiem A, 2021 znów rokiem B i tak dalej. Warto również zapamiętać, że rok liturgiczny zaczyna się zawsze w pierwszą niedzielę Adwentu, co oznacza, że dany rok A, B lub C liczy się nie od pierwszego stycznia, ale od pierwszej niedzieli Adwentu poprzedniego roku.

Kolejną bardzo ważną kwestią związaną z czytaniami mszalnymi jest to, kto może je proklamować podczas liturgii. W Kościele do tej czynności została ustanowiona specjalna posługa, czyli lektor. Zwykle jest to ministrant, który wcześniej porządnie się do tej służby przygotował, ale lektorem może być też ktoś spoza asysty liturgicznej. Kościół posiada specjalny obrzęd ustanowienia lektora, który jednak nie jest żadną formą święceń, ale raczej błogosławieństwem na pełnienie tej posługi. Jeżeli w kościele jest obecny lektor, to on powinien czytać czytania i śpiewać psalm. Jeśli jednak nie ma takiej osoby może to robić każdy, kto jest w stanie dobrze, ze zrozumieniem proklamować Słowo. Nie powinien to być kapłan ani diakon, posługa w tej części Liturgii Słowa należy do wiernych.

Bardzo złą praktyką jest według mnie dawanie czytań mszalnych dzieciom. Z całą miłością do dzieci i ze świadomością, że Pan Jezus bardzo chce, by były one obecne na Eucharystii, uważam, że ledwo czytający i dukający siedmio- czy nawet dwunastoletni ministranci nie powinni czytać podczas Mszy. W tej posłudze ważne jest, by proklamował je ktoś, kto jest w stanie dobrze to zrobić, kto naprawdę potrafi czytać i jest w stanie tak to wykonać, by inni zrozumieli Słowo. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ Słowo w liturgii uobecnia Chrystusa.

W naszym klasztorze w Łodzi funkcjonuje bardzo prosta praktyka, która polega na tym, że choć nie ma żadnych stałych ministrantów ani lektorów, to przed każdą Mszą ksiądz odprawiający liturgie wychodzi i pyta, czy ktoś z obecnych nie chciałby przeczytać czytania lub zaśpiewać psalmu. Zawsze ktoś się zgłasza i dzięki temu ksiądz nie musi czytać tych tekstów, które należą do wiernych. Warto więc, gdy idziemy na Mszę, zatroszczyć się o to, by był ktoś do czytań, a najlepiej samemu pójść do zakrystii i się zgłosić.

W Liturgii Słowa ważna jest także postawa, jaką przyjmujemy podczas słuchania. Czytań ze Starego Testamentu lub z Listów Apostolskich (jedno w dzień powszedni, dwa w niedzielę) oraz śpiewu psalmu słuchamy na siedząco. Taka postawa jest postawą ucznia, który słucha swojego nauczyciela. Ten, kto czyta, wchodzi w rolę Pana Jezusa, czyli nauczyciela, który przekazuje Słowo, naukę.

Jeśli chodzi o psalm, zasadniczo powinno się go śpiewać, jeżeli tylko jest to możliwe. Gdy nie ma w kościele człowieka, który potrafi śpiewać, można go wyrecytować. Psalm również traktujemy jako tekst, który nas uczy, a kiedy śpiewamy refren z psalmistą czy organistą, jest to moment modlitwy, po którym znów następuje czas słuchania tego, co Pan Bóg mówi w poszczególnych zwrotkach. Bardzo ważne, by nie zamieniać psalmu na inne piosenki. Niestety słyszałem, że w niektórych parafiach w okresie Bożego Narodzenia śpiewa się kolędy zamiast psalmu, co jest oczywiście strasznym błędem. Podczas Liturgii Słowa proklamuje się Słowo Boże, nic innego. Nie wolno go zamieniać na jakieś opowieści, poezję śpiewaną, kolędy czy (o zgrozo!) cytaty z „Małego Księcia”. Tu proklamujemy tylko i wyłącznie Słowo Boże, a nie coś innego, nawet jeśli byłyby to najgenialniejsze teksty świata.

Po czytaniach i psalmie następuje aklamacja, czyli śpiew Alleluja z dołączonym do niego wersetem. Kilka razy w roku zdarza się też, że aklamacja poprzedzona jest tak zwaną sekwencją, czyli śpiewem obwieszczającym uroczyście tajemnicę wiary, którą w danym dniu świętujemy. Dwa najbardziej znane tego typu śpiewy to sekwencja wielkanocna, zaczynająca się od słów. Niech w święto radosne Paschalnej Ofiary…, oraz sekwencja do Ducha Świętego śpiewana w uroczystość Zesłania, Przybądź, Duchu Święty, spuść z niebiosów wzięty… W niektórych parafiach pojawia się także sekwencja na Boże Ciało lub sekwencja na święto Matki Bożej Bolesnej, są one jednak mniej znane, więc i rzadziej śpiewane. Gdy w danym dniu wykonywana jest sekwencja, warto pamiętać, że jest ona częścią słuchania Słowa Bożego. Sama w sobie nie jest Słowem z Biblii, ale w związku z tym, że ułożono ją na podstawie Słowa Bożego, to powinniśmy jej słuchać tak jak czytań czy psalmu – na siedząco. Sekwencja nie jest hymnem, który wykonują wszyscy wierni, nawet jeśli znają dobrze jej tekst. Powinien proklamować ją ktoś, kto potrafi śpiewać – naszym zadaniem jest po prostu jej wysłuchanie. W niektórych kościołach sekwencja wykonywana jest po śpiewie Alleluja, co oczywiście jest błędem. Sekwencji słuchamy, siedząc, dopiero na Alleluja wstajemy.

Aklamacja jest zaś entuzjastycznym wstępem do Ewangelii, czyli do momentu, w którym zmartwychwstały i obecny wśród nas Chrystus proklamuje nam swoje Słowo. Samo słowo Alleluja dosłownie oznacza, „chwalmy Pana”. German z Konstantynopola w jednym ze swoich tekstów rozkłada to słowo na części i twierdzi (nieco jednak wymyślając), że jest ono złożeniem trzech członów: ale – „On przychodzi”, el -„Pan Bóg” oraz uja – „śpiewajcie hymn żyjącemu Bogu”, czyli Alleluja mówiłoby zgromadzonym, że przychodzi Bóg żyjący, któremu śpiewamy pieśń. O to właśnie chodzi w tym śpiewie przed Ewangelią. Po tym, jak wysłuchaliśmy nauki, siedząc, mamy się zerwać, wstać i uwielbić Chrystusa, który nadchodzi, a z którym zaraz spotkamy się w słowach Ewangelii.

Alleluja jest częścią Liturgii Słowa, którą powinno się śpiewać. Nie ma takiego zwyczaju w Kościele, że aklamację z wersetem się czyta. Jeśli nie jest śpiewana, powinno się ją po prostu pominąć. Warto to wiedzieć, ponieważ często podczas recytowanych Mszy, na których niczego się nie śpiewa, aklamacja w ogóle się nie pojawia. Nie jest ona konieczna, jeśli się jej nie śpiewa, jeżeli jednak już jest, to jedynym słusznym i poprawnym sposobem jej wykonania jest śpiew.

Śpiew Alleluja przygotowuje na najważniejszy moment Liturgii Słowa, którym oczywiście nie jest kazanie, ale Ewangelia. Ona jest kwintesencją tej części Mszy, gdyż w niej spotykamy Zmartwychwstałego. Samo proklamowanie Ewangelii ma różne formy zależne od tego, czy dana liturgia sprawowana jest w dzień powszedni, czy w uroczystość. Zawsze jednak kapłan najpierw podchodzi do ołtarza, czyli najważniejszego miejsca podczas Mszy, kłania mu się, oddając cześć Chrystusowi, którego ten ołtarz symbolizuje, i jednocześnie modli się słowami: Wszechmogący Boże, oczyść serce i usta moje, abym godnie głosił Twoją świętą Ewangelię, prosząc, by Bóg go oczyścił i przygotował do godnego głoszenia Jego Słowa. Jeśli jest to uroczystość, kapłanowi towarzyszą kadzidło i świece.

Gdy zaś w liturgii uczestniczy też diakon, to on czyta Ewangelię, ponieważ zasadniczo on jest pierwszym proklamatorem Ewangelii – taka jest jego główna funkcja podczas liturgii. Jeśli zaś nie ma diakona, robi to kapłan lub biskup, czyli jedynie wyświęcony członek zgromadzenia. Diakon nie odmawia sam zacytowanej wyżej modlitwy, ale idzie po nią do głównego celebransa, przed którym się pochyla, gdyż w tym momencie jest on dla diakona reprezentantem Chrystusa posyłającego go do głoszenia Słowa. Wtedy z ust księdza padają słowa modlitwy, by Bóg oczyścił serce i wargi diakona, by mógł godnie proklamować Słowo.

Po dojściu do ambony diakon lub kapłan wypowiada słowa: Pan z wami, którymi znów chce nam przypomnieć: „Słuchajcie, ciągle jesteśmy w obecności Pana, On tu jest”, na co my odpowiadamy tym samym: I z duchem twoim, czyli: „I my wierzymy, że On jest w Tobie i stajesz w Jego imieniu”. Po tym dialogu wykonujemy bardzo piękny gest, ponieważ znaczymy krzyżem nasze czoło, usta i serce. Zrobienie znaku krzyża w tych trzech miejscach naszego ciała po słowach kapłana: Słowa Ewangelii według świętego… oznacza pragnienie przyjęcia tego, co usłyszymy, do naszych umysłów, naszej mowy i naszych serc. Te trzy gesty to modlitwa: ,,Panie, niech mój umysł przyjmie Twoje Słowo, bym był w stanie je zrozumieć. Niech moje wargi się nim napełnią i potem je głoszą innym. A co najważniejsze, niech moje serce je pokocha z całych sił, niech ono wejdzie we mnie i przemieni mnie całego od wewnątrz”. Potrójny znak krzyża przed wysłuchaniem Ewangelii to zatem bardzo piękny gest uświęcenia myśli, pragnienia zrozumienia Słowa, przyjęcia go do całego swojego życia i głoszenia innym.

W tym samym momencie powinien mieć miejsce jeszcze jeden gest. Chodzi mianowicie o zwrócenie się całym ciałem w kierunku ambony, czyli miejsca, z którego będzie czytana Ewangelia. Być może niektórzy z nas zauważyli, że czasem, gdy ksiądz podchodzi do czytania Ewangelii, reszta asysty, inni celebransi i ministranci, obracają się w kierunku ambony. Tak też powinno dziać się z nami. Jeżeli więc podczas Mszy siedzimy w miejscu, w którym nie jesteśmy skierowani ku ambonie, to na ten czas powinniśmy się do niej odwrócić, bo w tym momencie ona jest centralnym miejscem Eucharystii. Podejście kapłana do ambony w jakiś sposób symbolizuje, że Chrystus powstał z martwych, przyszedł, jest pośród nas – powinniśmy się na Nim w pełni skoncentrować i swoją stojącą postawą upodobnić do Niego.

Dawniej panował bardzo piękny zwyczaj polegający na tym, że na czas czytania Ewangelii wszystkie kobiety obecne w kościele ściągały rękawiczki, czapki i kapelusze, jeśli takie miały, panowie zaś zdejmowali płaszcze, a jeśli byli obecni żołnierze, to w tym czasie prezentowali broń. Dziś pozostałości tej tradycji można zobaczyć na uroczystych Mszach, w których uczestniczą poczty sztandarowe. Podczas czytania Ewangelii sztandary są pochylane do przodu na znak szacunku i czci. Myślę, że te wszystkie elementy pobożności ludowej także w jakiś sposób pokazują, o co chodzi w tym momencie Eucharystii. Gdy bowiem słuchamy Ewangelii, wszystko ma kręcić się wokół niej i być gotowe do przyjęcia jej do swojego życia.

Samo miejsce odczytywania Ewangelii w niektórych kościołach, na przykład w naszej krakowskiej Bazylice Świętej Trójcy, również podpowiadało wiernym, jak przeżywać ten obrzęd Liturgii Słowa. Ci, którzy widzieli ambonę z naszego krakowskiego kościoła wiedzą, że jest ona zawieszona wysoko nad głowami ludzi i ma kształt ośmiokątnej bryły. Z niej dawniej czytało się Ewangelię, a także głosiło kazania. Ośmiokątna ambona – tak zwany oktagon – miała wywoływać skojarzenia z ósmym dniem tygodnia, czyli kolejnym dniem po szabacie, a raczej pierwszym po szabacie, gdy Chrystus zmartwychwstał. Przekładając to na nasze liturgiczne obliczenia, każda niedziela jest pierwszym dniem po szabacie, a zarazem ósmym dniem tygodnia, co w żydowskiej symbolice oznacza nic innego jak początek czasów mesjańskich. Gdy więc słuchamy Ewangelii, to wchodzimy w nowy czas, w erę po zmartwychwstaniu, w nową rzeczywistość, którą przyniósł Jezus.

Po przeczytaniu lub (jak to się dzieje w uroczystości i święta) zaśpiewaniu Ewangelii diakon całuje księgę, z której proklamował. Mamy więc kolejny pocałunek podczas Mszy, który znów wyraża wiarę w to, że w tym Słowie spotkaliśmy Jezusa, z którym łączą nas intymne więzi miłości. Wtedy też czytający mówi szeptem: Niech słowa Ewangelii zgładzą nasze grzechy, które warto sobie zapamiętać i samemu również się nimi modlić po wysłuchaniu Słowa Bożego. Są one bowiem wyznaniem wiary w moc usłyszanego Słowa i jednocześnie prośbą, by ono nas oczyściło, odnowiło nasze serca, gdyż nimi jest nikt inny jak Zmartwychwstały Chrystus.