Rz 9, 18. A zatem komu (Bóg) chce, wyświadcza łaskę, a kogo chce, czyni zatwardziałym. 

Jak czytam takie słowa? Czy jeśli postawię tezę, że skoro Bóg zechce uczynić mnie zatwardziałym, to przecież w konsekwencji muszą przyjść myśli – nie ma sensu nic robić. I zastosować powiedzenie: Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba. 

Jak czytam Pismo Święte? Dosłownie? W komentarzu Biblii Nawarskiej czytamy: Jeśli człowiek odrzuca dary Boże, korzystając ze swojej wolności, to Bóg szanuje taką decyzję. Dlatego słowa,”kogo chce, czyni zatwardziałym” (w.18) należy rozumieć jako typowo biblijny sposób mówienia, który przypisuje Bogu to, co On dopuszcza. Właściwie rzecz ujmując, odpowiedzialność za zatwardziałość ponosi wyłącznie grzesznik. 

Czyli, Bóg dał mi wolną wolę i Słowo, które ma mnie prowadzić. Mogę swoją wolą otworzyć się na działanie Boga lub nie przyjąć Jego zamiarów i się zatwardzić. Ale, jeśli ja powiem sobie, w tej sprawie Boga nie posłucham, nie zgadzam się na takie działanie, które On dopuszcza, to czy mam prawo powiedzieć – to nie moja wina, to Bóg jest niesprawiedliwy? 

Święty Tomasz z Akwinu tłumaczy to przez porównanie: „Słońce, w miarę jak to zależy od niego, oświeca wszystkie ciała, ale jeśli napotka w jakimś ciele przeszkodę, pozostawia je w ciemności, np. mieszkanie, którego okna są zamknięte. Przyczyną tego zaciemnienia w żadnym wypadku nie jest słońce, bo nie ono winne jest temu, że jego światło nie przenika do mieszkania; przyczyną jest człowiek, który zamknął okno. Bóg zaś podług własnego sądu nie wpuszcza światła swej łaski tam, gdzie znajduje przeszkodę” (Suma teologiczna 1-2,79,3). 

Bóg zawsze daje nam możliwość nawrócenia. Jak wyglądają dzisiaj okna naszej duszy? Czy są szeroko otwarte na promienie łaski Słowa Bożego?

Waldemar Napora