Nasza okładka

NADANIE IMIENIA JANOWI CHRZCICIELOWI Fra Angelico (ok. 1387-1455)

Prezentowany na okładce obraz pochodzi z predelli nieznanego dziś ołtarza. Został wykonany temperą na desce przez Fra Angelico, znakomitego florenckiego malarza wczesnego renesansu, dominikanina i błogosławionego Kościoła katolickiego.

Artysta na stosunkowo niewielkim panelu (26 x 24 cm) wielką precyzją namalował wydarzenie z życia św. Jana Chrzciciela, które miało miejsce ósmego dnia po jego narodzinach (Łk 1,57-79). Rodzice św. Jana, choć pobożni sprawiedliwi wobec Boga” (Łk 1,6), przez lata nie mogli doczekać się potomstwa, ponieważ Elżbieta była niepłodna. Dopiero kiedy oboje byli już starzy, anioł zwiastował Zachariaszowi narodziny syna i polecił nadać mu imię Jan. Ponieważ kapłan zwątpił w słowa Bożego posłańca, został ukarany utratą mowy.

Na obrazie widzimy moment, kiedy to do domu Zachariasza i Elżbiety, którym urodził się latami wyczekiwany syn, przyszli sąsiedzi i krewni”, aby go obrzezać, co wiązało się z nadaniem imienia. Cała scena rozgrywa się pod gołym niebem na wewnętrznym dziedzińcu typowego florenckiego domu z czasów Fra Angelico. Także stroje i różne detale. jak na przykład papier zamiast tabliczki do pisania, pochodzą z XV wieku. Zauważamy jasny mur z płytkimi, regularnymi wnękami oraz tej samej barwy ścianę domu z dwoma okienkami, z których jedno to gotyckie biforium. Półkoliście sklepione ciemne przejście prowadzi do ledwie widocznego w głębi ogrodu. Dom wieńczy zadaszony taras, zza muru wystają korony drzew i donice z kwiatami. Wszystkie elementy architektoniczne zostały namalowane precyzyjnie i szczegółowo, zgodnie z zasadami perspektywy linearnej.

W tej prywatnej, domowej przestrzeni rozgrywa się spokojna, idylliczna scena. Pod murem, na jego wysuniętej dolnej części siedzi starszy mężczyzna w czerwonej szacie. Lekko pochylony w skupieniu pisze coś na leżącej na jego kolanie kartce. Przed nim, na trawie usianej kwiatami, stoi grupka sześciu kobiet w jasnych, barwnych szatach. Niektóre z nich mają zdobne suknie i finezyjnie ułożone włosy, jedna ma na rękach niemowlę, a inna trzyma pokrowiec na pióro i małe naczynie z atramentem.

Mężczyzna z głową otoczoną aureolą to kapłan Zachariasz. Właśnie pisze: „Jan będzie mu na imię” (Łk 1,63). W ten sposób wypełnia wolę Bożą przekazaną przez anioła i potwierdza słowa żony, bo takie właśnie imię dla dziecka podała ona krewnym, którzy chcieli, aby je nazwać tak jak jego ojca – Zachariasz. Choć wśród przybyłych gości z pewnością byli mężczyźni, zwłaszcza że chodziło o obrzezanie, Fra Angelico namalował wyłącznie kobiety, które zwykle towarzyszyły położnicy. Z niezwykłą subtelnością stworzył obraz kobiecego, intymnego świata skupionego wokół cudu narodzin. Czy jest wśród nich szczęśliwa matka? Wydaje się, że dziecko trzyma raczej służka lub kuzynka, dziewczyna z upiętym nad czołem warkoczem. Być może starsza kobieta obok, w chuście osłaniającej głowę i czerwonej szacie to właśnie Elżbieta. Grupkę niewiast dopełnia młoda kobieta stojąca lekko tyłem, okryta niebieską szatą z purpurowym podbiciem i w złotej siateczce na włosach, patrząca uważnie na starego kapłana.

Całą scenę przenika światło. W dziełach Fra Angelico zawsze stanowi ono odbicie Boskiej światłości i harmonii.

 

Liturgiczne ABC

OBRZĄDEK HISZPAŃSKO-MOZARABSKI: EUCHARYSTIA (2)

Kształt modlitwy eucharystycznej obrządku hiszpańsko-mozarabskiego to jedna z najbardziej charakterystycznych cech tej tradycji. Modlitwa eucharystyczna składa się bowiem z dwóch elementów stałych: aklamacji Sanctus („Święty”) i słów ustanowienia Eucharystii oraz z trzech modlitw zmiennych: Illatio (odpowiednik rzymskiej prefacji), Post Sanctus (modlitwa między aklamacją Sanctus a słowami ustanowienia) i Post Pridie (modlitwa po słowach ustanowienia). Ta ostatnia pełni funkcję epiklezy; zamyka ją formuła doksologii końcowej. Każdy formularz mszalny, przewidziany na dany dzień liturgiczny (niedziela, święto itd.), ma własny zestaw modlitw Illatio, Post Sanctus i Post Pridie. Aktualny mszał hiszpańsko-mozarabski ma ponad 200 takich zestawów na różne dni. Wiele modlitw Post Sanctus zaczyna się od słów: „Zaprawdę święty, zaprawdę błogosławiony jesteś…”. Posłużyły one jako źródło inspiracji podczas posoborowej reformy liturgii rzymskiej przy układaniu II i III modlitwy eucharystycznej: „Zaprawdę święty jesteś, Boże…”.

Po słowach ustanowienia kapłan nie podnosi Hostii ani kielicha, a wierni świeccy nie klękają na czas słów ustanowienia. W żadnym wypadku nie ma tu podważania realnej obecności Chrystusa w postaciach eucharystycznych. Czynności te wchodziły do rytu rzymskiego około XIII wieku, a wtedy wierni obrządku hiszpańskiego bardzo pilnowali integralności swej tradycji i nie wprowadzali nowości.

Obrzędy przygotowania do Komunii to wyznanie wiary, łamanie Hostii, modlitwa „Ojcze nasz” i ryt zaproszenia do Komunii. Obrządek hiszpański jako pierwszy na Zachodzie wprowadził Credo do obrzędów mszalnych (589) i od początku było ono usytuowane przed Komunią. Jest ono stałym elementem liturgii i nie ogranicza się go, jak w rycie rzymskim, jedynie do niedziel i uroczystości. Potem kapłan łamie Hostię, dzieląc ją na dziewięć części, które układa na patenie na kształt krzyża. Kładąc na patenie części Hostii, wymienia poszczególne misteria Syna Bożego, od wcielenia i narodzin, przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie do królowania w chwale. Po łamaniu Hostii następuje Modlitwa Pańska. Recytacja „Ojcze nasz” odbywa się na sposób responsoryjny: kapłan wypowiada siedem próśb Modlitwy Pańskiej, a po każdej z nich lud odpowiada Amen. Ostatnia prośba o wybawienie od złego jest, analogicznie jak w rycie rzymskim, rozwinięta w specjalnej modlitwie. Potem kapłan ukazuje ludowi konsekrowane postacie eucharystyczne, mówiąc: Sancta sanctis, czyli: „[To, co] święte dla świętych”. Jest to ewidentny wpływ liturgii bizantyjskiej. Następuje uroczyste błogosławieństwo, które w rycie hiszpańsko-mozarabskim ma charakter przygotowania do Komunii. Z zasady udziela się jej pod obiema postaciami. Formuła przy udzielaniu Ciała Pańskiego brzmi: „Ciało Chrystusa niech będzie twoim zbawieniem”, a przy Krwi Pańskiej: „Krew Chrystusa niech pozostanie z tobą jako prawdziwe odkupienie”. Udzielaniu Komunii towarzyszy śpiew Psalmu 34 z antyfoną „Skosztujcie i zobaczcie, jak słodki jest Pan”. Obrzędy komunijne, analogicznie jak w rycie rzymskim, zwieńcza modlitwa kapłana.

Na koniec liturgii nie udziela się błogosławieństwa, ponieważ było ono już przed Komunią. Następują jedynie pozdrowienie wiernych i formuła rozesłania.

 

Pytania i odpowiedzi

W jakim celu osobno adorujemy Najświętszy Sakrament, skoro przyjmujemy go w Komunii podczas Eucharystii? Czy Najświętszy Sakrament najlepiej jest adorować przed Mszą świętą czy po niej?

Pytając o cel adoracji Najświętszego Sakramentu, trzeba najpierw zastanowić się nad celem naszego życia. Jest nim przecież świętość oznaczająca coś tajemniczego. Ten stan wyrażamy takimi słowami, jak „zjednoczenie z Bogiem”, „włączenie w życie Trójcy Świętej”, „wizja uszczęśliwiająca”, „niebo” czy „życie wieczne”. Świętość, cel naszego życia, to Chrystus, a przez Niego – Trójca Święta. Bóg stał się Ciałem, pozostawił nam sakrament Eucharystii, dzięki czemu już tu na ziemi możemy cieszyć się niebem, mieć udział w życiu wiecznym i jednoczyć się z Chrystusem: realnie, choć w zadatku, doświadczając ciągle tylko pierwszych darów Ducha. Adoracja Najświętszego Sakramentu wyrosła w naturalny sposób z tego zachwytu nad sakramentem Eucharystii: skoro Chrystus zstępuje realnie i materialnie na ziemię, skoro chleb i wino zmieniają się realnie i substancjalnie (a więc trwale!) w Ciało i Krew Jezusa Chrystusa, to czymś oczywistym stało się pragnienie, by poza zjednoczeniem w Komunii świętej trwać na adoracji Pana również poza Mszą świętą.

Gdyby to było niemożliwe, to pokolenie Żydów z czasów Ewangelii byłoby zaskakująco uprzywilejowane możliwością, której miłość ludzka zawsze pragnie: by swój przedmiot adorować także własnymi zmysłami. Postacie eucharystyczne – jak to pięknie ukazała scena z uczniami podróżującymi do Emaus – dają nam to wszystko, czego pragniemy: obecność Chrystusa w ciele i pośród nas, ale już nie tak jak przed zmartwychwstaniem, taka obecność bowiem byłaby jakimś umniejszeniem daru. Przez sakramenty On już żyje nie tylko z nami i przy nas, ale w nas Od tej pory i my możemy być świadkami tego, „cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce” (1 J 1,1). Co prawda w wierze, ale jednak materialnie. W spotkaniu na adoracji Najświętszego Sakramentu naszym udziałem stają się najistotniejsze i najbardziej tajemnicze sceny Starego Testamentu. Są one ważniejsze od wszelkich momentów objawiania się aniołów: odwiedziny Boga u Abrahama pod dębami Mamre, spotkanie Mojżesza z Bogiem w krzewie gorejącym i doświadczenie Eliasza na górze Horeb, nade wszystko zaś spotkania z Chrystusem w Ewangelii. Dzieje się jednak coś więcej: przez łaskę sakramentu chrztu Trójca Święta jest obecna nie tylko przed nami, ale i w nas. Adorując Najświętszy Sakrament, wpatrujemy się zatem w cel naszego życia, byśmy się stali zupełnie Chrystusowi, by On w nas wzrastał, a my byśmy się umniejszali, aby Bóg stawał się wszystkim we wszystkich. Często odnajdujemy Go w pięknie przyrody, ale rzeczywista, substancjalna obecność w Najświętszym Sakramencie jest czymś niezrównanym dla naszego spotkania z Nim.

Adoracja Najświętszego Sakramentu potrzebna jest zarówno przed Mszą świętą, jak i po jej zakończeniu. Papież Benedykt XVI podkreślał, że tylko w ten sposób można dojrzeć do głębokiego przyjęcia Chrystusa we Mszy świętej. Przypominał też, że nie można spożywać Ciała Pańskiego bez wcześniejszego oddania Mu czci. Ten sam papież zarazem mówił, że adoracja przedłuża i intensyfikuje to, co wydarzyło się podczas Komunii świętej. Może więc być ona znakomitą formą dziękczynienia po Eucharystii.

OREMUS Teksty liturgii Mszy świętej na każdy dzień. (rok B/II, maj 2024, Rok 30. nr 6 (333) Wydawnictwo Promic, str. 211-218