Nasza okładka

ŚW. MATEUSZ Alvise Vivarini (ok. 1445-ok. 1503)

Prezentowany na okładce obraz pierwotnie wisiał w kościele św. Piotra Męczennika na wyspie Murano w Wenecji. Został namalowany przez Alvise Vivariniego, pochodzącego ze znanej rodziny malarzy weneckich działających w okresie quattrocenta. Jego mistrzami, oprócz ojca Antonia i stryja Bartolomea, byli Giovanni Bellini, Andrea Mantegna i Antonello da Messina. W ostatnich latach XV wieku prowadził on jeden z największych warsztatów malarskich w Wenecji. Alvise malował w stylu dojrzałego renesansu weneckiego przede wszystkim obrazy religijne, zarówno wielkie panele ołtarzowe, jak i małe obrazy do osobistej modlitwy, a także portrety. Wytworzył własny styl, z bardzo plastycznymi postaciami i precyzyjnie określonymi powierzchniami, które zdają się odbijać światło. Wyraziste gesty namalowanych przez niego świętych sprawiają, że wydają się oni emanować dramatyczną energią – jakby zostali zatrzymani w ruchu w momencie wchodzenia w bezpośrednią interakcję ze sobą nawzajem lub z widzami.

Te cechy jego stylu można dostrzec również na prezentowanym fragmencie obrazu św. Mateusza. W całości jest to pionowy, wydłużony panel, na którym została ukazana cała postać Świętego na tle nieba, z widocznym nisko na dole odległym, ponadczasowym górskim pejzażem. Ewangelista jest odziany w spodnią szatę barwy żółtawej czy nawet zgniłej zieleni oraz różowy, połyskliwy płaszcz, mocno odbijający światło. Zwraca uwagę precyzja w przedstawianiu wszystkich fałd i zagięć oraz ich plastyczność uzyskana dzięki bardzo sprawnemu zastosowaniu światłocienia. Inaczej malowane są szaty, inaczej broda, która wydaje się miękka i puszysta, jeszcze inaczej poskręcane włosy na głowie, twarz i ręce, co sprawia, że wizerunek jest mocno realistyczny, a cała postać dobrze osadzona w przestrzeni. Żywa kolorystyka, charakterystyczna dla malarstwa weneckiego, jest doskonale zharmonizowana, a cienie są miękko zaznaczone.

Ciało Ewangelisty zwrócone jest w jedną stronę, podczas gdy głowa odwraca się w przeciwnym kierunku, ku niewielkiemu aniołowi, unoszącemu się tuż obok. Widoczny tylko częściowo, trzyma on otwartą dłoń w geście przekazywania posłania. Na twarzy Świętego widać skupienie, zdaje się on z wielką uwagą wsłuchiwać w to, co przekazuje mu anioł, starając się nie uronić ani jednego słowa. Ten stan nasłuchiwania podkreślają jego spojrzenie, uniesione lekko brwi, zmarszczone czoło, wyraz ust, a nawet zamarła w bezruchu prawa dłoń ujmująca dwoma palcami narzędzie do pisania. W lewej ręce św. Mateusz trzyma dużą księgę, w której najwyraźniej zapisuje to, co słyszy od niebieskiego posłańca. Jego dłonie namalowane są w sposób podkreślający ich anatomiczną budowę. Są mocne i budzą zaufanie; z pewnością potrafią wiernie zapisać słowa Dobrej Nowiny. Cieniutka obręcz aureoli zaznacza, że mamy do czynienia ze świętym, podobnie jak skrawek skrzydła widoczny obok głowy anioła dyskretnie przypomina o jego duchowej naturze.

Ten, wydawałoby się, prosty obraz dzięki kunsztowi mistrza Vivariniego i użytym przez niego środkom artystycznym niezwykle sugestywnie ukazuje zasłuchanie św. Mateusza w słowo Boże. Skłania także do podobnego wsłuchiwania się w zapisany przez niego tekst Ewangelii.

 

Liturgiczne ABC

LITURGIE OBRZĄDKÓW WSCHODNICH: WPROWADZENIE

Chrześcijaństwo narodziło się na Wschodzie i chociaż prymat Kościoła rzymskiego uznawano przynajmniej od wieku II, to w ciągu pierwszych ośmiu stuleci Wschód był w centrum rozwoju chrześcijańskiej teologii i liturgii. To na Wschodzie odbyło się pierwszych siedem soborów powszechnych Kościoła (osiem, wliczając Sobór Konstantynopolitański IV z 869/870, uznawany w prawosławiu za synod lokalny). Spojrzenie wielu dzisiejszych rzymskich katolików na tradycje i liturgie wschodnie jako na dziwny folklor, powstały na marginesie życia Kościoła, jest błędne i wynika z niewiedzy.

Kolebką Kościoła jest, oczywiście, Jerozolima, która od IV wieku zaczęła stanowić także ważne centrum życia liturgicznego. Wiele jerozolimskich zwyczajów obrzędowych oraz powstałych w Jerozolimie świąt przyjęto w innych lokalnych Kościołach Wschodu i Zachodu. Jerozolima jako miejsce pielgrzymkowe stała się naturalnym „eksporterem” swoich zwyczajów liturgicznych. Nie wykształcił się jednak osobny liturgiczny obrządek jerozolimski. Pod względem ogólnej struktury liturgii Jerozolima pozostawała pod wpływem Antiochii.

Syryjska Antiochia, będąc w I wieku jednym z największych miast imperium rzymskiego (ok. 200 tys. mieszkańców, nie licząc niewolników), już w czasach apostolskich stała się istotnym ośrodkiem życia kościelnego (Dz 11,19-26). Z czasem powstała tam bardzo ważna szkoła teologiczna, oparta na dosłownej lekturze Pisma Świętego. W rejonie Antiochii mieszkała ludność zarówno grecko-, jak i syryjskojęzyczna, krzyżowały się tam wpływy helleńskie i semickie. Z tego kręgu wywodzą się przede wszystkim liturgiczne tradycje wschodnio- i zachodniosyryjska. Liturgia wschodniosyryjska o silnym kolorycie semickim rozwijała się na wschód od cesarstwa rzymskiego, w Mezopotamii, Persji i na półwyspie Malabar. Liturgia zachodniosyryjska była liturgią Syrii i Palestyny, przez pewien czas także Azji Mniejszej i Bizancjum.

Zbudowany przez cesarza Konstantyna Wielkiego (zm. 337) nad Bosforem Konstantynopol szybko stał się administracyjnie ważnym miastem cesarstwa i stolicą imperium (od 395), natomiast w dziedzinie teologii i liturgii był pod wpływem Antiochii. Od panowania cesarza Justyniana Wielkiego (527-565) zaczęła się kształtować osobna liturgiczna tradycja bizantyjska, która do dziś jest najliczniej reprezentowaną tradycją wschodnią, niekiedy mylnie utożsamianą z całym Wschodem.

Bardzo ważnym centrum życia kościelnego w starożytności była Aleksandria, drugie co do wielkości miasto imperium rzymskiego (ok. 300 tys. mieszkańców, nie licząc niewolników). Tamtejszy Kościół szczycił się pochodzeniem od św. Marka Ewangelisty. Już w II wieku powstała tam ważna szkoła teologiczna; jej wyróżnikiem była alegoryzująca interpretacja Pisma Świętego. Aleksandria kształtowała własne tradycje liturgiczne, które dały początek liturgii koptyjskiej (czyli egipskiej) oraz etiopskiej, ponieważ Etiopia była chrystianizowana w dużej mierze przez misjonarzy egipskich.

W początkach IV wieku chrześcijaństwo zostało przyjęte w Armenii, co dało początek ormiańskiej tradycji liturgicznej, będącej początkowo pod wpływem liturgii zachodniosyryjskiej z rejonu Antiochii.

 

Pytania i odpowiedzi

W niektórych parafiach można się spotkać z praktyką „wirtualnego organisty”. Czy to odpowiedź na braki kadrowe i szukanie oszczędności, czy jednak nadużycie liturgiczne?

W niektórych naszych kościołach rzeczywiście można spotkać się ze zwyczajem, jakim jest włączanie podczas liturgii nagranych wcześniej pieśni i dźwięku organów. Zdarza się nawet, że podczas tej samej Mszy świętej czy tego samego nabożeństwa słychać kilku „organistów”, ponieważ nagrania zrealizowane zostały przez różne osoby i w różnym wykonaniu.

W Kościele rzymskokatolickim praktyki takie nie są dozwolone, a różne kościelne dokumenty, w tym Instrukcja Konferencji Episkopatu Polski o muzyce kościelnej (2017), określają je jako niedopuszczalne. W instrukcji tej można dosłownie przeczytać: „Muzyka odtwarzana elektronicznie nie może zastępować gry na instrumentach lub śpiewu zgromadzonych. Może ona jednak, poza celebracją, pomagać w tworzeniu klimatu sacrum we wnętrzu kościoła” (40). Obecnie zainteresowanie pracą organisty w parafii z różnych względów maleje. Nie usprawiedliwia to jednak wirtualnych zabiegów pomniejszających piękno naszych liturgicznych celebracji, piękno liturgii bowiem stanowi jej atrybut. A Msza święta nawet bez udziału organisty zachowuje swoją bezcenną wartość.

Patrząc na ten problem z nieco innej strony, należy dostrzec i to, że w naszych parafiach są osoby, które przychodzą na Mszę świętą z dużym wyprzedzeniem czasowym odmawiają Różaniec, zapoznają się z czytaniami, które Kościół proponuje na dany dzień, i je rozważają, albo stosują inne, odpowiadające im praktyki. Ponadto w parafiach działa wiele wspólnot, których członkowie spotykają się przed liturgią, aby kontemplować słowo Boże. Przygotowują się oni do Mszy świętej dużo wcześniej, ponieważ chcą ją przeżyć jak najpełniej. W tym kontekście stosowanie nagrań (których wybór wiąże się często z przypadkowością lub dokonują go osoby niekompetentne) odebrane zostanie jako praktyka zupełnie temu przeciwna.

Powoływanie się na inne dokumenty kościelne nie spotęguje w tym przypadku siły kontrargumentu. Odpowiedź na postawione redakcji pytanie można też znaleźć w Piśmie Świętym. Warto w tym kontekście przytoczyć choćby Psalm 150 – zostały w nim wymienione sposoby, w jakie należy chwalić Boga, a także stosowne do tego miejsca. Psalmista wymienia instrumenty: róg, harfę, cytrę, bęben, flet, a nawet cymbały. Te ostatnie rozróżnia nawet jakościowo na brzęczące i dźwięczące. Najważniejsze jednak w kontekście podjętej kwestii jest zakończenie tego psalmu, sformułowane w zdaniu: „Wszystko, co żyje, niech chwali Pana! Alleluja”.

Warto jeszcze na koniec dostrzec, że wszelkie działania duszpasterskie powinny być wciąż nakierowane na ożywianie wspólnoty kościelnej w zakresie nawyków, jakie zakorzeniły się u niektórych w okresie pandemii. Chodzi o tych, którzy do kościoła, mimo dobrego stanu zdrowia, nie przychodzą, bo uczestniczą we Mszy świętej za pośrednictwem mediów. W tej sytuacji instalowanie „automatycznego organisty” stanowi dla nich kolejny sygnał, że w dalszym ciągu można lub należy zastępować religijne praktyki rozwiązaniami wirtualnymi.

OREMUS Teksty liturgii Mszy świętej na każdy dzień. (rok B/II, wrzesień 2024, Rok 30. nr 9 (336) Wydawnictwo Promic, str. 183-190