Dyskusja nad pytaniami konserwatywnych kardynałów do papieża i odpowiedzią Franciszka pokazuje pęknięcie we wspólnocie Kościoła.

stnieje wiele osób wierzących i pragnących należeć do wspólnoty Kościoła, dla których aktualne katolickie nauczanie i praktyka jest bardzo bolesna.

Kościół, który boli

To m.in. osoby LGBT+. Z łatwością mogą one w kościele usłyszeć, że ich zdolność do kochania osób tej samej płci to „skłonność obiektywnie nieuporządkowana”, że jeśli tworzą trwały, oparty na wiernej i troskliwej miłości związek obejmujący także bliskość cielesną, to żyją w grzechu ciężkim. Nie mają szans na liturgiczne błogosławieństwo takiego związku. Bardzo trudno im nawet otrzymać jakieś wsparcie duszpasterskie: w Polsce istnieją grupy chrześcijan LGBT+ i – nieliczne – katolickie duszpasterstwa takich osób, ale te ostatnie są nieoficjalne, niemal „podziemne”.

Są też katolicy, którzy z pewnego punktu widzenia znajdują się na drugim biegunie – ale którzy także mają wielkie trudności z przeżywaniem swojej wiary we wspólnocie Kościoła w sposób, który jest dla nich niezwykle ważny. Od dwóch lat – czyli od czasu wydania przez papieża dokumentu „Traditionis custodes” – wierni, których wiarę karmi przede wszystkim uczestnictwo w mszy w rycie „przedsoborowym”, mają bardzo ograniczone możliwości celebrowania najważniejszego dla nich momentu życia w sposób najbardziej zgodny z ich sumieniem.

Nie mam zamiaru porównywać i mierzyć, sytuacja której grupy jest trudniejsza (nie wierzę bowiem w istnienie miary, którą dałoby się przyłożyć do tego typu spraw). Chcę jedynie zwrócić uwagę, że obecna postać katolicyzmu jest trudna (z różnych powodów) dla bardzo różnych osób oraz że – w konsekwencji – nie jest łatwo utrzymać jedność kościelnej wspólnoty.

Reakcja na zmiany

Zainicjowany przez Franciszka proces synodalny – lokalne, krajowe i kontynentalne konsultacje – w którym każdy mógł się szczerze wypowiedzieć, wprowadził katolicyzm na drogę zmian, które niosą nadzieję dla pierwszej z wymienionych przeze mnie grup. W większości tzw. syntez synodalnych pojawiły się fragmenty mówiące o tym, że dotychczasowe katolickie podejście do osób LGBT+ powinno się zmienić. W niektórych miejscach świata nie ograniczono się do słów. Na przykład biskupi flamandzcy pozwolili na swoim terenie wprowadzić praktykę błogosławieństwa par homoseksualnych. Zarówno podnoszone postulaty zmian, jak i same decyzje wprowadzające zmiany nie spotkały się z krytycznymi reakcjami Watykanu.

Zarysowująca się coraz wyraźniej możliwość wprowadzenia zmian dotyczących istotnych elementów katolickiego nauczania zaniepokoiła konserwatywną część Kościoła. Wyrazem tego niepokoju jest ujawniona niedawno korespondencja pomiędzy pięcioma konserwatywnymi kardynałami a Franciszkiem. Hierarchowie skierowali w lipcu do papieża tzw. „dubia”, tj. pytania wyrażające doktrynalne wątpliwości:

1. „Czy Objawienie Boże w Kościele powinno podlegać reinterpretacji zgodnie ze zmianami kulturowymi naszych czasów i zgodnie z nową wizją antropologiczną, którą owe zmiany promują; czy też Objawienie Boże jest wiążące na zawsze, niezmienne i dlatego nie można mu zaprzeczyć?”.

2. „Czy Kościół może odstąpić od tej »zasady« [że tylko związek mężczyzny i kobiety jest chciany i dopuszczony przez Boga], uznając ją, wbrew nauczaniu »Veritatis splendor« (103), za zwykły ideał i akceptując jako »możliwe dobro« obiektywnie grzeszne sytuacje, takie jak związki osób tej samej płci, nie dopuszczając się przy tym zdrady doktryny objawionej?”.

3. „Czy synodalność może stanowić najwyższe kryterium regulacyjne stałego rządu Kościoła bez zniekształcania ustanowionego przez jego Założyciela porządku konstytutywnego, zgodnie z którym najwyższa i pełna władza Kościoła jest sprawowana zarówno przez papieża na mocy jego urzędu, jak i przez kolegium biskupów wraz z jego głową, biskupem rzymskim?”.

4. „Czy nadal obowiązuje dictum Soboru Watykańskiego II, zgodnie z którym »[kapłaństwo powszechne wiernych i kapłaństwo urzędowe lub hierarchiczne] różnią się istotą, a nie tylko stopniem«, i czy nauczanie zawarte w liście apostolskim św. Jana Pawła II »Ordinatio sacerdotalis«, który głosi jako ostateczną prawdę niemożność udzielania święceń kapłańskich kobietom, zachowuje ważność?”.

5. „Czy wciąż obowiązuje nauczanie Soboru Trydenckiego, zgodnie z którym żal penitenta, który polega na wstręcie do popełnionego grzechu z zamiarem niegrzeszenia więcej, jest niezbędny z punktu widzenia ważności spowiedzi sakramentalnej?”.

Nawrócenie Franciszka

Franciszek dotychczas nie był skłonny rozmawiać ze swoimi konserwatywnymi krytykami. Obecne „dubia” nie są pierwszymi – na poprzednie papież nie odpowiedział. „Traditionis custodes” – dokument ograniczający możliwość celebrowania Eucharystii w starym rycie – wprowadził nie słuchając wspólnot, których to ograniczenie dotyczyło. Wielu katolików zarzucało więc Franciszkowi, w dużej mierze słusznie, że choć głosi, iż w Kościele wszyscy powinni być wysłuchani, sam nie słucha tej jego części, z którą nie za bardzo jest mu po drodze. Teraz jednak – gdy zbliża się Synod o synodalności – postanowił podjąć rozmowę.

W swoich odpowiedziach na „dubia” papież próbuje – po pierwsze – wskazać, że w tradycji chrześcijańskiej zmiany nie można przeciwstawiać ciągłości. Franciszek przypomina, że Pismo i Tradycja wymagają nieustannej interpretacji. Objawienie – jako rzeczywistość boska – nie jest możliwa do adekwatnego i całkowitego pojęcia przez człowieka. Dlatego Kościół musi nieustannie pogłębiać rozumienie Objawienia. W procesie tym zmiany kulturowe „mogą pobudzić nas do lepszego wyjaśnienia niektórych aspektów jego nieprzebranego bogactwa, które zawsze kryje w sobie coś więcej”. Ów wzrost w rozumieniu Objawienia powoduje, że czasami nie da się w zmienionych okolicznościach powtarzać pewnych sformułowań lub elementów doktryny. Każdą zaś doktrynalną wypowiedź trzeba rozumieć w kontekście całości chrześcijańskiego przesłania.

Na tak zarysowanym ogólnym tle Franciszek odpowiada na bardziej szczegółowe pytania kardynałów – próbując w każdym przypadku zachować równowagę między ciągłością a zmianą. Podtrzymuje kościelne nauczanie, że małżeństwem jest jedynie związek mężczyzny i kobiety, ale wskazuje, że duszpasterska miłość i roztropność otwiera możliwość błogosławienia związków homoseksualnych – jeśli forma tego błogosławieństwa nie sugeruje, że taki związek jest małżeństwem i jeśli taki akt nie wprowadza nowej kanonicznej normy. Papież przypomina przy tym o ograniczonym zasięgu kościelnego prawa: „Prawo kanoniczne nie powinno i nie może obejmować wszystkiego, a konferencje biskupów nie mogą udawać, że ­dokonują tego ­poprzez różne dokumenty i protokoły, ponieważ życie Kościoła toczy się wieloma kanałami wykraczającymi poza te normatywne”.

W podobnym duchu utrzymane są pozostałe papieskie odpowiedzi – choćby ta dotycząca kwestii święceń prezbiteratu dla kobiet. Z jednej strony Franciszek broni tradycyjnej różnicy pomiędzy „kapłaństwem powszechnym” a „kapłaństwem hierarchicznym lub urzędowym”. Z drugiej strony podkreśla, że „nie jest dobrym pomysłem dowodzenie istnienia różnicy w stopniu, który implikuje uznanie kapłaństwa powszechnego wiernych za coś »drugiej kategorii« lub posiadającego mniejszą wartość (»niższy stopnień«)”. W końcu stwierdza, że obecna praktyka Kościoła rezerwująca prezbiterat dla mężczyzn „nie jest definicją dogmatyczną, a jednak musi być przestrzegana przez wszystkich. Nikt nie może jej publicznie zaprzeczyć, a mimo to może być ona przedmiotem badań”.

Potrzeba trwałości

Można powiedzieć, że papież usiłuje balansować pomiędzy doktrynalną ciągłością a zmianą, w uznaniu, że istnieje jakiś wspólny rdzeń praktyki chrześcijańskiej, który nie wyklucza jednak różnorodności indywidualnych dróg do Boga. Jego działanie nie różni się pod tym względem od sposobu postępowania kościelnych instytucji w większości kryzysowych momentów w historii chrześcijaństwa.

Odpowiedź Franciszka nie zadowoliła jednak autorów „dubiów”. Wręcz przeciwnie, jak przyznali, jeszcze wzmogła ich niepokój. Sformułowali więc w sierpniu drugą wersję pytań, która miała postawić Franciszka pod ścianą i zmusić – jak sami autorzy napisali – do krótkiej odpowiedzi: „tak” lub „nie”.

Co więcej, wszystkie pytania w drugiej wersji są sformułowane w taki sposób, który jednoznacznie sugeruje, jaka odpowiedź jest zgodna z „niezmienną nauką Kościoła”, a jaka stanowi odstępstwo od „prawa Bożego” i „depozytu wiary”. Pokazuje to, że pytania nie są szczere. Szczere pytanie zakłada bowiem jakąś niewiedzę odnośnie do przedmiotu pytania i gotowość poszukiwania odpowiedzi. Autorzy „dubiów” są przekonani, że wiedzą, jaka jest prawda o tym, o co – jakoby – pytają. Ich pytania nie są zatem naprawdę pytaniami – pełnią zupełnie inną rolę.

Znamienne jest w tym kontekście, że Franciszek na drugą wersję „dubiów” już nie odpowiedział. W zamian za to jego pierwsza odpowiedź – dotąd tajna – została opublikowana przez Watykan z datą późniejszą od drugiej wersji „dubiów”. Przekaz jest jasny: papieska odpowiedź na wersję pierwszą jest ostateczna i innej nie będzie.

W przestrzeni publicznej pojawiło się wiele reakcji na „dubia” wskazujących, że piątka kardynałów nie jest sama, lecz wyraża opinię – i obawy – znaczącej grupy katolików. Dla wielu osób jest niezwykle egzystencjalnie ważne, że w zmieniającym się i chaotycznym świecie istnieje pewien niezmienny, niemal monolityczny fundament posiadający absolutną – bo Boską – pieczęć. Tak bowiem przedstawiają sobie naukę i praktykę Kościoła.

Uznanie, że Kościół – zarówno w warstwie doktrynalnej, jak i praktycznej – ewoluuje, jest dla takich osób bardzo trudne. Owa postrzegana przez nich monolityczna niezmienność tego, co święte, stanowi fundament ich życia. Rozpoznanie, że w toku ewolucji Kościoła pewne dogmatyczne sformułowania muszą zostać porzucone, a pewne normy postępowania tracą znamię powszechnej ważności, nie jest po prostu aktem poznawczym – narusza ów fundament ich tożsamości. W tym kontekście „dubia” wyrażają nie tyle poszukiwanie odpowiedzi, co próbę wymuszenia na religijnym autorytecie potwierdzenia owej niezmiennej, monolitycznej wizji katolickiego chrześcijaństwa.

Znieść napięcia

Problem z taką wersją katolicyzmu polega nie tylko na tym, że jest ona trudna do racjonalnej obrony (ze względu na fakt, że Kościół przez wieki bardzo się zmieniał). Problemem jest także to, że ta postać katolicyzmu, którą konserwatyści chcieliby zachować, ma takie aspekty, które krzywdzą wiele osób (tę krzywdę poznajemy coraz lepiej, m.in. dzięki rozwojowi empirycznej wiedzy o człowieku).

Można powiedzieć, że wszystkie osoby posiadające jakąś odpowiedzialność za kształt katolickiej kościelnej wspólnoty (a więc także papież) znajdują się w sytuacji tragicznej w antycznym sensie tego słowa – tj. w sytuacji, kiedy trzeba podjąć jakąś decyzję, lecz każda z możliwych nieść będzie cierpienie. A przecież dokładnie tego chciałoby się uniknąć.

Jak bowiem wyraźnie widać z papieskiej odpowiedzi na „dubia” pięciu kardynałów, Franciszek uznaje, że rdzeniem chrześcijańskiej tożsamości jest miłość, wyrażająca się troską o cierpiących.

Zarówno „dubia”, jak i papieska odpowiedź powstały, bo wielkimi krokami zbliżało się wówczas – niedawno już rozpoczęte – rzymskie zgromadzenie Synodu o synodalności. W obliczu ujawniających się w katolickiej wspólnocie bardzo dużych różnic w pojmowaniu i przeżywaniu chrześcijańskiej wiary, różnic prowadzących do silnych napięć, sytuacja Kościoła może wydawać się nie do pozazdroszczenia. Jakie by decyzje zostały – bądź nie zostały – podjęte na Synodzie, zawsze ktoś będzie się czuł pokrzywdzony.

Być może najlepszym wyjściem z tej sytuacji fundamentalnych różnic i napięć jest zgoda na to, by z niej nie wychodzić. Uznanie, że najważniejszym aspektem synodalności jest nie podejmowanie decyzji, lecz cierpliwe wzajemne słuchanie siebie, z wiarą, że druga osoba, która pojmuje i przeżywa wiarę zupełnie inaczej niż ja, równie szczerze szuka Boga i ma poważne powody i racje, by wierzyć w sposób, w który wierzy. Wtedy – być może – wiara tej drugiej (tego drugiego) otworzy szerzej moje serce na Tego, w którego razem wierzymy.

https://www.tygodnikpowszechny.pl/papiez-i-konserwatywni-kardynalowie-czy-uda-sie-zasypac-przepasc-184884?check_logged_in=1

Papież odpowiada na Dubia pięciu kardynałów

Papież Franciszek odpowiedział na pięć wątpliwości (dubia) przesłanych mu w lipcu tego roku przez kardynałów Waltera Brandmüllera i Raymonda Leo Burke’a przy wsparciu trzech innych kardynałów: Juana Sandovala Íñigueza, Roberta Saraha i Josepha Zen Ze-kiuna. Pytania kardynałów w języku włoskim i odpowiedzi Papieża w języku hiszpańskim zostały opublikowane 2 października na stronie internetowej Dykasterii Nauki Wiary. Poniżej znajduje się tłumaczenie na język polski odpowiedzi Papieża:

1) Dubium dotyczące twierdzenia, że Objawienie Boże powinno być reinterpretowane zgodnie z aktualnymi zmianami kulturowymi i antropologicznymi.

Po twierdzeniach niektórych biskupów, które nie zostały ani skorygowane, ani wycofane, pojawia się pytanie, czy Objawienie Boże w Kościele powinno być reinterpretowane zgodnie ze zmianami kulturowymi naszych czasów i zgodnie z nową wizją antropologiczną, którą te zmiany promują; czy też Objawienie Boże jest wiążące na zawsze, niezmienne i dlatego nie można mu zaprzeczyć, zgodnie z nakazem Soboru Watykańskiego II, że Bogu, który objawia, należy się „posłuszeństwo wiary” (Dei Verbum 5); że to, co zostało objawione dla zbawienia wszystkich, musi pozostać „na zawsze zachowane w całości” i żywe, i być „przekazywane wszystkim pokoleniom” (7) oraz że postęp w rozumieniu nie pociąga za sobą żadnej zmiany w prawdzie rzeczy i słów, ponieważ wiara została „przekazana raz na zawsze” (8), a Magisterium nie jest nadrzędne wobec słowa Bożego, ale naucza tylko to, co zostało przekazane (10).

Odpowiedzi Papieża Franciszka

Drodzy Bracia,

chociaż nie zawsze wydaje się rozsądne odpowiadanie na pytania skierowane bezpośrednio do mnie i byłoby niemożliwe odpowiedzieć na nie wszystkie, w tym przypadku uznałem to za stosowne, biorąc pod uwagę bliskość Synodu.

Odpowiedź Papieża Franciszka na pierwsze pytanie

a) Odpowiedź zależy od znaczenia, jakie przypisuje się słowu „reinterpretować”. Jeśli jest ono rozumiane jako „interpretować lepiej”, wyrażenie to jest poprawne. W tym sensie Sobór Watykański II stwierdził, że konieczne jest, aby poprzez pracę egzegetów – i dodaję, teologów – „sąd Kościoła nabywał dojrzałości” (Sobór Powszechny Watykański II, Konstytucja dogmatyczna Dei Verbum 12).

b) Dlatego, jeśli prawdą jest, że Boże Objawienie jest niezmienne i zawsze wiążące, Kościół musi być pokorny i uznać, że nigdy nie wyczerpie swojego niezgłębionego bogactwa i musi wzrastać w jego zrozumieniu.

c) W związku z tym wzrasta również w zrozumieniu tego, co sam potwierdził w swoim Magisterium.

d) Zmiany kulturowe i nowe wyzwania historii nie zmieniają Objawienia, ale mogą nas pobudzać do lepszego wyrażania pewnych aspektów jego przeobfitego bogactwa.

e) Jest rzeczą nieuniknioną, że może to prowadzić do lepszego wyrażania niektórych przeszłych twierdzeń Magisterium, i rzeczywiście tak się działo w historii.

f) Z drugiej strony prawdą jest, że Magisterium nie jest nadrzędne wobec Słowa Bożego, ale prawdą jest również, że zarówno teksty Pisma Świętego, jak i świadectwa Tradycji wymagają interpretacji, która pozwoli odróżnić ich odwieczną treść od uwarunkowań kulturowych. Jest to widoczne na przykład w tekstach biblijnych (takich jak Wj 21, 20-21) oraz w niektórych interwencjach magisterialnych, które tolerowały niewolnictwo (por. Mikołaj V, Bulla Dum Diversas, 1452). Nie jest to argument drugorzędny, biorąc pod uwagę jego ścisły związek z odwieczną prawdą o niezbywalnej godności osoby ludzkiej. Teksty te wymagają interpretacji. To samo dotyczy niektórych wypowiedzi Nowego Testamentu na temat kobiet (1 Kor 11, 3-10; 1 Tm 2, 11-14) oraz innych tekstów Pisma Świętego i świadectw Tradycji, które dziś nie mogą być powtarzane w obecnej formie.

g) Należy podkreślić, że nie może ulec zmianie to, co zostało objawione „dla zbawienia wszystkich” (Sobór Powszechny Watykański II, Konstytucja dogmatyczna Dei Verbum”, 7). Dlatego Kościół musi nieustannie rozeznawać, co jest istotne dla zbawienia, a co jest drugorzędne lub mniej bezpośrednio związane z tym celem. Chciałbym przypomnieć, co stwierdził św. Tomasz z Akwinu: „Im bardziej schodzi się w szczegóły, tym więcej mnoży się sposobów uchybienia” (Summa Theologiae 1-1 1, q. 94, art. 4).

h) Wreszcie, pojedyncze sformułowanie jakiejś prawdy nigdy nie może być właściwie zrozumiane, jeśli jest przedstawiane w izolacji, oderwane od bogatego i harmonijnego kontekstu całego Objawienia. „Hierarchia prawd” zakłada również umieszczenie każdej prawdy we właściwym powiązaniu z bardziej centralnymi prawdami oraz z nauczaniem Kościoła jako całości. Może to ostatecznie prowadzić do różnych sposobów przedstawiania tej samej doktryny, nawet jeśli „ludziom śniącym o monolitycznej doktrynie, bronionej bez żadnych wyjątków przez wszystkich, może się to wydawać niedoskonałym rozpraszaniem. Ale prawdą jest, że tego rodzaju różnorodność pomaga w ukazywaniu i lepszym pogłębianiu różnych aspektów niewyczerpanego bogactwa Ewangelii” (Evangelii gaudium  40). Każdy nurt teologiczny niesie ze sobą ryzyko, ale także szanse.

2) Dubium dotyczące twierdzenia, że rozpowszechniona praktyka błogosławienia związków osób tej samej płci wydaje się być zgodna z Objawieniem Bożym i Magisterium Kościoła (KKK 2357).

Zgodnie z Objawieniem Bożym, poświadczonym w Piśmie Świętym, którego Kościół „Z rozkazu Bożego i przy pomocy Ducha Świętego słucha on pobożnie słowa Bożego, święcie go strzeże i wiernie wyjaśnia” (Dei Verbum 10): „Na początku” Bóg stworzył człowieka na swój obraz, stworzył mężczyznę i niewiastę i błogosławił im, aby byli płodni (por. Rdz l, 27-28), stąd Apostoł Paweł naucza, że zaprzeczanie odmienności seksualnej jest konsekwencją zaprzeczania Stwórcy (Rz l, 24-32). Powstaje pytanie: czy Kościół może odstąpić od tej „zasady”, uznając ją, wbrew temu, czego naucza Veritatis splendor 103, za zwykły ideał i akceptując jako „możliwe dobro” obiektywnie grzeszne sytuacje, takie jak związki z osobami tej samej płci, bez naruszania objawionej doktryny?

Odpowiedź Papieża Franciszka na drugie pytanie

a) Kościół ma bardzo jasną koncepcję małżeństwa: wyłączny, trwały i nierozerwalny związek między mężczyzną i kobietą, naturalnie otwarty na rodzenie dzieci. Tylko taki związek można nazwać małżeństwem. Inne formy związku realizują go jedynie „realizują go przynajmniej częściowo i analogicznie” (Amoris laetitia 292), więc nie mogą być ściśle nazywane małżeństwem.

b) Nie jest to tylko kwestia nazw, ale rzeczywistość, którą nazywamy małżeństwem, ma wyjątkową istotną konstytucję, która wymaga wyłącznej nazwy, nie mającej zastosowania do innych rzeczywistości. Jest to niewątpliwie coś więcej niż zwykły „ideał”.

c) Z tego powodu Kościół unika wszelkiego rodzaju obrzędów lub sakramentów, które mogłyby zaprzeczyć temu przekonaniu i sugerować, że uznajemy za małżeństwo coś, co nim nie jest.

d) W naszych relacjach z ludźmi nie możemy jednak zagubić miłości pasterskiej, która powinna przenikać wszystkie nasze decyzje i postawy. Obrona obiektywnej prawdy nie jest jedynym wyrazem tej miłości, która składa się również z życzliwości, cierpliwości, zrozumienia, czułości i zachęty. Dlatego nie możemy być sędziami, którzy tylko zaprzeczają, odrzucają, wykluczają.

e) Dlatego roztropność duszpasterska musi właściwie rozeznać, czy istnieją formy błogosławieństwa, o które prosi jedna lub więcej osób, które nie przekazują błędnej koncepcji małżeństwa. Kiedy bowiem prosi się o błogosławieństwo, wyraża się prośbę o pomoc do Boga, prośbę by móc żyć lepiej, zaufanie do Ojca, który może pomóc nam lepiej żyć.

f) Z drugiej strony, chociaż istnieją sytuacje, które z obiektywnego punktu widzenia nie są moralnie akceptowalne, ta sama miłość duszpasterska wymaga od nas, abyśmy nie traktowali po prostu jako „grzeszników” innych ludzi, których wina lub odpowiedzialność może być złagodzona przez różne czynniki, które wpływają na subiektywną obciążalność (por. św. Jan Paweł II, Reconciliatio et Paenitentia, 17).

g) Decyzje, które mogą być częścią roztropności duszpasterskiej w pewnych okolicznościach, nie muszą stać się normą. Oznacza to, że nie jest właściwe, aby diecezja, Konferencja Episkopatu lub jakakolwiek inna struktura kościelna stale i oficjalnie autoryzowała procedury lub obrzędy dla wszystkich rodzajów spraw, ponieważ wszystko, „co stanowi część rozeznania praktycznego w obliczu konkretnej sytuacji nie może być podnoszone do rangi normy”, ponieważ to „doprowadziłoby do nieznośnej kazuistyki” (Amoris laetitia 304). Prawo kanoniczne nie powinno i nie może obejmować wszystkiego, ani też Konferencje Episkopatów z ich różnymi dokumentami i protokołami nie powinny tego wymagać, ponieważ życie Kościoła płynie wieloma kanałami oprócz tych normatywnych.

3) Dubium dotyczące twierdzenia, że synodalność jest „konstytutywnym wymiarem Kościoła” (Konstytucja apostolska Episcopalis Communio, 6), a więc Kościół byłby synodalny z natury.

Biorąc pod uwagę, że Synod Biskupów nie reprezentuje Kolegium Biskupów, ale jest jedynie organem doradczym Papieża, ponieważ biskupi, jako świadkowie wiary, nie mogą delegować swojego wyznania prawdy, stawia się pytanie, czy synodalność może być najwyższym kryterium regulacyjnym stałych rządów Kościoła bez zniekształcania jego konstytutywnej struktury zamierzonej przez jego Założyciela, zgodnie z którą najwyższa i pełna władza w Kościele jest sprawowana zarówno przez Papieża na mocy jego urzędu, jak i przez kolegium biskupów wraz z jego głową Papieżem Rzymskim (Lumen gentium 22).

Odpowiedź Papieża Franciszka na trzecie pytanie

a) Chociaż uznajecie, że najwyższą i pełną władzę w Kościele sprawuje zarówno Papież ze względu na swój urząd, jak i kolegium biskupów wraz z ich Głową, Biskupem Rzymskim (por. Sobór Ekumeniczny Watykański II, Konstytucja dogmatyczna Lumen gentium, 22), poprzez te same pytania wyrażacie swoją potrzebę uczestnictwa, swobodnego wyrażania opinii i współpracy, prosząc w ten sposób o formę „synodalności” w sprawowaniu mojej posługi.

b) Kościół jest „tajemnicą komunii misyjnej”, ale ta komunia nie jest tylko afektywna czy eteryczna, ale koniecznie zakłada rzeczywiste uczestnictwo: nie tylko hierarchia, ale cały Lud Boży na różne sposoby i na różnych poziomach może dać usłyszeć swój głos i poczuć się częścią drogi Kościoła. W tym sensie możemy powiedzieć, że synodalność, jako styl i dynamika, jest istotnym wymiarem życia Kościoła. Święty Jan Paweł II powiedział bardzo piękne rzeczy na ten temat w Novo millennio ineunte.

c) Zupełnie inną rzeczą jest sakralizowanie lub narzucanie pewnej metodologii synodalnej, która podoba się jednej grupie, przekształcając ją w normę i obowiązkową drogę dla wszystkich, ponieważ prowadziłoby to jedynie do „zamrożenia” drogi synodalnej, ignorując różne cechy różnych Kościołów partykularnych i różnorodne bogactwo Kościoła powszechnego.

4) Dubium dotyczące popierania tezy pasterzy i teologów, że „teologia Kościoła się zmieniła”, a zatem, że święcenia kapłańskie mogą być udzielane kobietom.

Po oświadczeniach niektórych hierarchów, które nie zostały skorygowane ani wycofane, że wraz z Soborem Watykańskim II zmieniła się teologia Kościoła i znaczenie Mszy, pojawia się pytanie, czy dyktat Soboru Watykańskiego II jest nadal aktualny, że „kapłaństwo powszechne wiernych i kapłaństwo urzędowe, czyli hierarchiczne, różnią się istotą a nie stopniem” (Lumen Gentium 10) oraz że prezbiterzy, na mocy „świętej władzy kapłańskiej składania Ofiary i odpuszczania grzechów” (Presbyterorum Ordinis 2), działają w imieniu i w osobie Chrystusa Pośrednika, przez którego duchowa ofiara wiernych staje się doskonała? Pojawia się również pytanie, czy nauczanie listu apostolskiego św. Jana Pawła II Ordinatio Sacerdotalis, który naucza jako definitywną prawdę, że niemożliwe jest udzielanie święceń kapłańskich kobietom, jest nadal aktualne, tak że nauczanie to nie podlega już zmianom ani swobodnej dyskusji ze strony pasterzy lub teologów.

Odpowiedź Papieża Franciszka na czwarte pytanie

a) „Kapłaństwo powszechne wiernych i kapłaństwo urzędowe różnią się istotą” (Ekumeniczny Sobór Watykański II, Konstytucja dogmatyczna Lumen gentium, 10). Nie jest właściwe argumentowanie odnośnie do różnicy stopnia, która implikuje uznanie kapłaństwa powszechnego wiernych za coś „drugiej kategorii” lub o mniejszej wartości („niższego stopnia”). Obie formy kapłaństwa wzajemnie się uzupełniają i wspierają.

b) Kiedy święty Jan Paweł II nauczał, że należy „definitywnie” potwierdzić, że niemożliwe jest udzielanie święceń kapłańskich kobietom, w żaden sposób nie oczerniał kobiet i nie przyznawał najwyższej władzy mężczyznom. Jan Paweł II potwierdził również inne kwestie. Na przykład, że kiedy mówimy o władzy kapłańskiej, „mówimy tu o funkcji, nie zaś o godności i świętości”. (Św. Jan Paweł II, Christifideles Laici 51). Są to słowa, których nie przyjęliśmy w wystarczającym stopniu. Wyraźnie potwierdził również, że chociaż tylko kapłan przewodniczy Eucharystii, powierzone mu zadania „nie stanowi o wyższości jednych nad drugimi” (św. Jan Paweł II, Christifideles laici, przypis 190; por. Kongregacja Nauki Wiary, Deklaracja Inter Insigniores, VI). Stwierdził również, że jeśli funkcja kapłańska jest „hierarchiczna”, nie może być rozumiana jako forma dominacji, ale „całkowicie jest podporządkowana świętości członków Chrystusa” (św. Jan Paweł II, Mulieris dignitatem, 27). Jeśli nie zostanie to zrozumiane i nie zostaną wyciągnięte praktyczne konsekwencje tych rozróżnień, trudno będzie zaakceptować fakt, że kapłaństwo jest zarezerwowane tylko dla mężczyzn i nie będziemy w stanie uznać praw kobiet ani potrzeby ich uczestnictwa na różne sposoby w kierowaniu Kościołem.

c) Z drugiej strony, aby być ścisłym, przyznajemy, że jasna i autorytatywna doktryna dotycząca dokładnej natury „ostatecznego stwierdzenia” nie została jeszcze wyczerpująco opracowana. Nie jest to definicja dogmatyczna, ale musi być zaakceptowana przez wszystkich. Nikt nie może jej publicznie zaprzeczyć, a jednak może być przedmiotem badań, tak jak w przypadku ważności święceń we Wspólnocie Anglikańskiej.

5) Dubium na temat stwierdzenia „przebaczenie jest prawem człowieka” i nacisku Ojca Świętego na obowiązek rozgrzeszania wszystkich i zawsze, a więc skrucha nie byłaby warunkiem koniecznym do sakramentalnego rozgrzeszenia.

Stawia się pytanie, czy nadal obowiązuje nauczanie Soboru Trydenckiego, zgodnie z którym dla ważności spowiedzi sakramentalnej konieczna jest skrucha penitenta, polegająca na znienawidzeniu popełnionego grzechu z zamiarem niegrzeszenia więcej (Sesja XIV, Rozdział IV: DH 1676), tak aby kapłan musiał odłożyć rozgrzeszenie, gdy jest jasne, że warunek ten nie jest spełniony.

Odpowiedź Papieża Franciszka na piąte pytanie

a) Żal jest konieczny dla ważności sakramentalnego rozgrzeszenia i zakłada intencję niegrzeszenia. Ale nie ma tu matematyki i muszę jeszcze raz przypomnieć, że konfesjonał nie jest komorą celną. Nie jesteśmy panami, ale pokornymi szafarzami sakramentów, które karmią wiernych, ponieważ te dary Pana, a nie jakieś relikty, których należy strzec, są pomocą Ducha Świętego w życiu ludzi.

b) Istnieje wiele sposobów wyrażania skruchy. Często u osób z bardzo zranionym poczuciem własnej wartości przyznanie się do winy jest okrutną torturą, ale sam akt przystąpienia do spowiedzi jest symbolicznym wyrazem skruchy i szukania Bożej pomocy.

c) Chciałbym również przypomnieć, że „czasami wiele kosztuje nas zrobienie w duszpasterstwie miejsca na bezwarunkową miłość Boga” (Amoris laetitia 311), ale trzeba się tego nauczyć. Za św. Janem Pawłem II twierdzę, że nie powinniśmy wymagać od wiernych zbyt precyzyjnych i pewnych intencji poprawy, które ostatecznie stają się abstrakcyjne, a nawet narcystyczne, ale nawet przewidywalność nowego upadku „nie umniejsza autentyczności intencji” (św. Jan Paweł II, List do kard. Williama W. Bauma i uczestników dorocznego kursu w Penitencjarii Apostolskiej, 22 marca 1996, 5).

d) Wreszcie, musi być jasne, że wszystkie warunki, które zwykle nakłada się w przypadku spowiedzi, zasadniczo nie mają zastosowania, gdy dana osoba znajduje się w stanie agonii lub gdy jej zdolności umysłowe i psychiczne są bardzo ograniczone.

https://www.vaticannews.va/pl/papiez/news/2023-10/papiez-odpowiada-na-dubia-pieciu-kardynalow.html