Dwa trudne słowa, które pojawiają się w tytule opisującym dzisiejsze spotkanie Kręgu Biblijnego mają nas zachęcić do poszukiwań. A były one też niełatwe dla osób, które na dzisiejsze spotkanie przybyły. Kontynuując nasze wspólnotowe przeżywanie i rozważanie Pisma Świętego wędrujemy ze św. Pawłem do wspólnotach, które w większości sam zakładał podczas swych wypraw misyjnych. Czytając Dzieje Apostolskie mogliśmy być bardzo zbudowani tym, jak te pierwsze wspólnoty się rozwijały. Jak ci, którzy je tworzyli dbali o siebie nawzajem. Jak sie potrafili umacniać. Jak Dobra Nowina błyskawicznie rozchodziła się wszędzie tam, gdzie pojawiali się jej głosiciele.

Ale czy w dziejach ludzkości są tylko dobre czasy? Listy św. Pawła pokazują nam te, może niekiedy błędnie przez nas oceniane, wspólnoty, jako przestrzenie, w których dzieje się dobro, ale też obok występuje zło. Św. Paweł widząc to, lub słysząc o takich sytuacjach reagował zdecydowanie przyjeżdżając ponownie, aby na miejscu upominać i prostować drogi tych wspólnot. Bywało, że nie wszędzie mógł dojechać. I do tych wspólnot pisał Listy. Na ostatnim spotkaniu przed wakacjami zapoznawaliśmy się z 1 Listem do Tesaloniczan. A dzisiaj – z 2 Listem do tej samej wspólnoty. Krótki, bo składający się tylko z 3 rozdziałów List zawierał bardzo wiele treści, które jego odbiorcy wtedy, a dzisiaj również my, przyniosły konkretne wyjaśnienie bardzo ważnych kwestii życia nie tylko w sferze duchowej, ale też społecznej.

Pierwszym „problemem”, o ile w tej sytuacji możemy mówić o problemie, było zachowanie chrześcijan z Tesaloniki. W związku z tym, że w pierwszych latach młodego chrześcijaństwa, bardzo mocno w nich pracowało myślenie, że w bardzo krótkim czasie nastąpi paruzja, czyli ponowne przyjście Jezusa. Tak daleko wzięli to sobie do serca (oczywiście nie wszyscy, ale bardzo wielu), tym bardziej, że częstym zjawiskiem w pierwszych (czy tylko w pierwszych?) wiekach chrześcijaństwa było pojawianie się fałszywych proroków i fałszywych nauczycieli, którzy siali zamęt wśród nich, że zamiast „normalnie” żyć oddawali się lenistwu i nic nie robiąc pożytecznego – beztrosko czekali na przyjście Pana.

Na szczęście dla nich wtedy, a dla nas dzisiaj, dobrze że byli i są tacy jak św. Paweł, którzy nie boją się z troską i miłością w duchu Ewangelii prostować błędne drogi członków różnych wspólnot. My dzisiaj też możemy w natłoku tak wielu głosicieli pogubić się w tym, co jest od Boga, a co jest o kusiciela. Zachowajmy czujność. Kierujmy się sprawdzonymi schematami, które daje nam Pismo Święte.

Acedia. Sam termin grecki jest bardzo ciekawy. Jako pierwszy używa go starożytny lekarz Hipokrates, który oznacza nim stan wyczerpania organizmu1. Potem znajdujemy go w greckim tłumaczeniu Starego Testamentu – tzw. Septuagincie. Występuje on tam trzykrotnie i oznacza zgryzotę (por. Ps 119, 28), niezadowolenie (por. Syr 29, 5) i zgnębienie (por. Iz 61, 3). Zwłaszcza w tym ostatnim przypadku jest to znaczące, bowiem prorok Izajasz mówi wprost o „duchu zgnębienia” i zapowiada, iż Sługa Jahwe przyniesie zamiast tego ducha „pieśń chwały”.

Słowo może trudne, ale w jego wolnym tłumaczeniu – lenistwo, już nam bardzo dobrze znane. Jak wiele razy w życiu to ono nami kierowało. W każdej dziedzinie naszego życia. Bardzo mocno ten grzech opisują i walczą z nim Ojcowie pustyni. Traktując acedię jako początek każdego nieszczęścia. Unikaj lenistwa, abyś nie zszedł z drogi Bożej. I abyś przy paruzji nie zdziwił się tym, że może będziesz w grupie „Kozłów” zamiast „owiec”.

Galeria