Mówi się, że Kościół przeżywa dzisiaj kryzys. Niewątpliwie pewne zjawiska, których aktualnie jesteśmy świadkami świadczą o tym, że zmienia się oblicze Kościoła jaki znaliśmy do tej pory. Mam na myśli choćby zmniejszającą się liczbę wiernych uczestniczących w nabożeństwach lub zjawisko wypisywania się młodzieży z uczestnictwa w szkolnej lekcji religii. Ale jak to bywa w przestrzeni duchowej, ten kryzys jest także szansą. W myśl słów św. Pawła Apostoła z Listu do Rzymian: „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20). Każdy kryzys jest potencjalną szansą rozwoju. Pamiętam z Seminarium stwierdzenia typu: „Kościół nigdy nie był silniejszy niż wtedy, gdy był prześladowany”. To jeden z Ojców Kościoła – Tertulian powiedział: „Krew męczenników posiewem chrześcijan”.
Moim zdaniem jesteśmy dzisiaj świadkami nie tyle kryzysu, co procesu oczyszczania się Kościoła. Ci, którzy trwali w nim jedynie z tradycji lub z pobudek poza religijnych – odpadają, pozostają natomiast ci, których główną motywacją jest autentyczna wiara. Powoduje to zmniejszenie się liczby wiernych, ale za to wzrasta ich jakość. Niektórzy widzą w tym spełnienie się wizji przedstawionej w 1969 r., a więc ponad 50 lat temu przez młodego teologa Józefa Ratzingera, gdy pisał: „Z dzisiejszego kryzysu wyłoni się Kościół, który straci wiele. Stanie się nieliczny i będzie musiał rozpocząć na nowo, mniej więcej od początków. Nie będzie już więcej w stanie mieszkać w budynkach, które zbudował w czasach dostatku. Wraz ze zmniejszeniem się liczby swoich wiernych, utraci także większą część przywilejów społecznych. Rozpocznie na nowo od małych grup, od ruchów i od mniejszości, która na nowo postawi wiarę w centrum doświadczenia. Będzie Kościołem bardziej duchowym, który nie przypisze sobie mandatu politycznego, flirtując raz z lewicą a raz z prawicą. Będzie ubogi i stanie się Kościołem ubogich. Wtedy ludzie zobaczą tę małą trzódkę wierzących jako coś kompletnie nowego: odkryją ją jako nadzieję dla nich, odpowiedź, której zawsze w tajemnicy szukali”.
Być może znowu, tak jak kiedyś w Starym Testamencie Lud Boży ocaleje dzięki „reszcie Izraela”, którą pozostała wierna Bogu. Podobnie było z Jezusem, gdy umierał na krzyżu wszyscy – zarówno Jego przeciwnicy jak i zwolennicy – myśleli, że to koniec sprawy Jezusa”, definitywna klęska. Tymczasem po trzech dniach nastąpiło zmartwychwstanie i ono dało początek ekspansji chrześcijaństwa. Pamiętajmy o tym, że życie rodzi się ze śmierci – oto prawo paschy Pana. Życzę więc wielkopostnego umierania po to, aby autentyczniej doświadczyć prawdy zmartwychwstania.
Ks. Dariusz Orlowski
https://bip.czerwiensk.pl/144/Miesiecznik_Czerwiensk_-_U_nas/
Najnowsze komentarze