Przedostatni piątek Wielkiego Postu. Tradycyjnie już w naszej parafii nabożeństwo Drogi Krzyżowej przenosi się z wnętrza kościoła na zewnątrz. Cel jest prosty, chociaż przeżycia już takie nie są – uczestniczyć w Tajemnicy Jezusa, którą przeszedł w niewyobrażalnym cierpieniu i dać świadectwo ludziom, którzy są naszymi sąsiadami, bliskimi, przyjaciółmi, ale którzy dzisiaj nie są w bliskich relacjach z Bogiem.

Czy coś osiągnęliśmy…?

Nie ma sensu ocenianie i analizowanie efektów. Zwłaszcza, że jeszcze w uszach brzmią teksty poszczególnych stacji. I pełne głębokich przeżyć głosy czytających. Czy w padającym deszczu, ktoś usłyszał cokolwiek. A jeśli usłyszał, czy przyjął, odnalazł siebie w tym, co usłyszał. To wie tylko Bóg. My możemy być Bogu wdzięczni, że jeszcze ciągle nam się chce. Chce się nam przełamywać siebie. Chce się nam zamiast siedzieć we własnych domach – wychodzić i otwarcie własną postawą mówić naszemu małemu światu – jestem chrześcijaninem. Jezus jest moim Panem.

Jeśli ktoś chce wrócić do tekstu dzisiejszych rozważań, poniżej zamieszczam te teksty. A, jeśli zdarzy się je przeczytać komuś kto dzisiaj z nami nie szedł – może wyjdzie z własnego świata przy innej okazji i spotka się z Jezusem po to, aby nie bać się własnego krzyża, ale idąc razem z Nim – Jezusem dźwigającym krzyże nas wszystkich – przyjąć to wszystko co nas przerasta i iść…

Galeria

Poniższy tekst jest modyfikacją rozważań „Drogi Krzyżowej – Pielgrzymka 2009” bpa Grzegorza Rysia zaadoptowanej na nasze lokalne potrzeby przez Alicję Napora.

Stacja 1 – Pan Jezus przed sądem Piłata

Jeśli mówiłbym językami ludzi i aniołów, lecz miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca lub cymbały brzmiące.
To jest, Panie Jezu stacja, która uczy milczenia. Milczenia, które jest słowem miłości. W ciągu swojego publicznego życia wypowiedziałeś wiele słów – mądrych, wskrzeszających, uzdrawiających, dokonujących cudów. Powiedziałeś wiele słów. Ale wtedy, kiedy Cię sądzą, milczysz.
Jedna z najtrudniejszych postaci miłości: milczeć wtedy, kiedy jest się bezpodstawnie oskarżonym; milczeć, kiedy drwią; milczeć, kiedy jest się opuszczonym przez wszystkich; kiedy kpią z tego, co dla Ciebie najdroższe i co jest istotną prawdą o Tobie. Wtedy z Ciebie drwili, że jesteś Synem Boga. Wszystko poddawano w wątpliwość. Drwiono z Twej godności ludzkiej, drwiono z Twej godności królewskiej.
W takim momencie milczeć. Milczeć także przed Bogiem. Nie skarżyć się. Być ofiarą złożoną bez krzyku, bez oporu, bez zarzutu. Jak owca niema wobec strzygących ją.
Nie umiem milczeć. W takich sytuacjach wydaje mi się, że to brak cierpliwości, że taki mam temperament. A Ty pokazujesz, że jest to brak miłości.
Za te wszystkie sytuacje, kiedy musiałem się odezwać, poskarżyć, zaprotestować Jezu milczący przed Piłatem, przepraszam.

Stacja 2 Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

I jeśli miałbym dar prorokowania, znał wszystkie tajemnice oraz całą wiedzę, i jeśli miałbym taką pełnię wiary, aby góry przenosić, lecz miłości bym nie miał, byłbym niczym.
Tak dobrze jest, Panie Jezu, czytać fragment Hymnu o miłości przy tej stacji, bo on się tu rozjaśnia. Czego potrzebujesz, żeby wziąć krzyż? Nie wystarczy Ci wiedza. Wiedza jest bezradna wobec krzyża. Bo krzyż jest głupstwem, jak pisze św. Paweł. Krzyż nie jest racjonalny, w ogóle cierpienie nie jest racjonalne. Może w tych słowach hymnu najbardziej mnie przeraża, Panie Jezu, to, że nawet wiara nie wystarczy, żeby wziąć krzyż.
Każdy z nas ma swój krzyż. W życiu każdego z nas znaczy on co innego. Krzyż jest tym, przed czym uciekamy, czego nie chcemy przyjąć, w co nie chcemy wejść. Ciągle za mało Cię kocham… Ale jeśli zsyłasz mi krzyż, jeśli mnie stawiasz wobec krzyża, to przypominaj mi, że Ty mnie kochasz. Daj mi wtedy człowieka, który mi powie: Bóg Cię kocha.
Daj mi z krzyżem doświadczenie Twojej miłości, żeby miłość obudziła się we mnie, bo inaczej będę nikim. Nie chcę być nikim. Daj mi w sytuacjach krzyża kogoś, kto mnie przekona, że mam pełnię wiary zdolną góry przenosić.

Stacja 3 Pierwszy upadek Pana Jezusa

I jeśli rozdałbym ubogim wszystko, co posiadam, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.
Przy pierwszym upadku czytam tekst o dawaniu jałmużny, o rozdawaniu pieniędzy, o ubóstwie, o umartwianiu ciała. A Ty mi mówisz, że mogę w ten sposób upaść, czyniąc właśnie to, co jest dobre.
Kto wie, czy to nie jest jeden z najczęstszych moich grzechów. Grzeszę, bo chcę zawłaszczyć dla siebie dobro, które mi dane zrobić. Grzeszę pychą. Nie jestem jak inni ludzie. Daję jałmużnę, rozdaję pieniądze. Wiem, co to jest ubóstwo. Nie jestem materialistą. Poszczę. Umartwiam się. Tyle rezygnacji w wymiarze ciała. Nie jestem jak inni ludzie. Grzech pychy, która rodzi się we mnie, marnując dobro.
Wybacz mi, Chryste, te grzechy, kiedy zmarnowałem Twoją łaskę, bo chciałem ją zawłaszczyć dla siebie. Chciałem w Twoje miejsce postawić siebie. Wybacz mi te dobre czyny, które dobrze zacząłem, a źle skończyłem. Wybacz mi te wszystkie momenty w moim życiu, kiedy chciałem być bezinteresowny, ale potem wyszło jak zawsze. Wybacz mi te wszystkie czyny, które podejmowałem, bo wydawało mi się, że tak trzeba i to jest słuszne, a zaraz potem patrzyłem, czy ktoś to zobaczy, doceni i pochwali. To naprawdę może być pierwszy z moich upadków.

Stacja 4 Jezus spotyka swoją Matkę

Miłość jest cierpliwa, pełna życzliwości. Miłość nie zazdrości, nie przechwala się, nie unosi pychą.
Patrzę na Twoją Matkę Jezu i zaczynam rozumieć ten werset. Zaczynam rozumieć, dlaczego nie potrafię tak żyć, dlaczego moja miłość nie jest cierpliwa, nie jest pełna życzliwości, nie jest wolna od zazdrości, nie jest wolna od przepychanek, nie jest wolna od pychy.
Nie jest taka, bo nie jest miłością matki do syna. Nie jest taka, bo nie jest miłością syna do matki. Nie jest taka, bo nie jest miłością brata do siostry. Nie jest taka, bo po prostu nie patrzę na ludzi w taki sposób, w jaki Ty to robisz. Żyję sam dla siebie, inni to są dla mnie konkurenci, przeciwnicy, sąsiedzi, to też ludzie, z którymi się mijam. To nie są moi bracia i siostry. Nie rozumiem, co mnie z nimi wiąże – nawet kiedy stoję obok nich w kościele. Wszystkie nasze relacje są takie teoretyczne. A potem teoretyczna jest miłość i brakuje mi cierpliwości i życzliwości. Żyję sam dla siebie. Jaki jestem ślepy!
Jak dalece z Tobą się rozmijam. Jak nie rozumiem, że tworzysz w nas rodzinę.

Stacja 5 Szymon pomaga dźwigać krzyż Jezusa

Miłość nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie wybucha gniewem, nie pamięta złego.
Bądź pochwalony, bo nie zostawiasz mojego zdania bez odpowiedzi. Ta piąta stacja jest odpowiedzią na trzecią. Przy trzeciej stacji dałeś nam odkryć, że potrafimy grzeszyć także przy swoich dobrych czynach. To jest grzech Szymona, który pomagał Ci przymuszony, który pomagał Ci, ale tego nie chciał, który pomagał Ci, ale Tobą gardził. A Ty nie pamiętasz złego! Ty pamiętasz tylko dobro, wiec przyjąłeś bez wyrzutu i z wdzięcznością tę wymuszoną pomoc.
Przy tej stacji dziękuję Ci, że chcesz z nami rozmawiać na tej drodze krzyżowej i od razu odpowiadasz na nasz niepokój. Bądź błogosławiony za Dobrą Nowinę. Za to, że nie przeszkadza Ci, iż moje dobre czyny nigdy nie są dość czyste. Bądź błogosławiony, że potrafisz je przesiać i zawsze znajdujesz w nich skarb, złoto prawdziwej próby.
Gdybyś mi tak dał taką zdolność w odniesieniu do innych. Chciałbym, żebyś mnie wyrwał z takiej podejrzliwości wobec ludzi, że także ich czyny wobec mnie nie są dość czyste. Chciałbym, żebyś mnie wyrwał z takich ludzkich oczekiwań i wymagań wobec innych. Chciałbym, żebyś mnie nauczył dostrzegać w drugim człowieku najpierw to, co dobre. Abym miał taki wzrok, który by nie patrzył na drugich najpierw przez pryzmat tego, co jest złe w ich życiu. Także tego, co jest złe wobec mnie.

Stacja 6 Weronika ociera twarz Jezusa

Miłość nie raduje się z niesprawiedliwości, ale raduje się prawdą.
Miłość w prawdzie jest radosna. W tej scenie wszystko jest prawdziwe. Prawdziwa jest Twoja katorga. Prawdziwe jest Twoje odrzucenie. Prawdziwa jest słabość Weroniki, która nie mogła nic więcej zrobić. Prawdziwa jest jej miłość. Tradycja mówi, że Weronika była tą kobietą, którą kiedyś, dużo wcześniej, uwolniłeś od upływu krwi. I że ona wtedy dotknęła Twojej szaty. Wtedy ustał krwotok, który trwał tyle lat. Teraz ona używa swojej szaty, chusty, aby zatamować Twój krwotok, by otrzeć Twoją twarz z krwi i potu.
Miłość w prawdzie. Prawda o miłości. Ta prawda, którą dałeś nam poznać uświadamiając nam na tej drodze, że miłość musi być najpierw przyjęta, aby mogła być potem dawana. Teraz wiem, że chcę ją dawać. Rozumiem to, że muszę chcieć ją przyjmować codziennie. Otwórz mnie na takie doświadczenie miłości, jakiego doznała Weronika, abym nie zapomniał, że mnie kochasz i był wrażliwy na człowieka w potrzebie. Przecież spotykam też ludzi, którzy w pokorze znoszą cierpienie i niesprawiedliwość, a potrzebują tak niewiele, drobnego gestu życzliwości i uważności.
Nie pamiętam, ile razy już byłeś przy mnie z miłością Jezu, kiedy nikogo innego nie było.

Stacja 7 Pan Jezus po raz drugi upada pod krzyżem

Miłość wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieje, wszystko przetrzyma.
Przy tej stacji chcę Cię przeprosić za te upadki , kiedy nie wierzyłem Tobie, kiedy miałem pretensje do Ciebie, kiedy straciłem nadzieję i kiedy do Ciebie mówiłem: tego już nie wytrzymam. Kiedy mówiłem: nie wierzę Ci – jeśli tak jest, nie wierzę Ci: nie wierzę Ci, że mnie kochasz.
A jednocześnie błogosławię Cię za te momenty, bo pozwalają mi odkryć – teraz, dzisiaj, na tej drodze, z pewnej perspektywy, w świetle Twojego słowa – o co chodzi w wierze. Że nie chodzi o to, żeby mówić wiem, że Bóg istnieje. Ale chodzi o to, żeby mówić wierzę Ci, Wierzę Tobie, pójdę za Twoim słowem.
Kiedy mi się wydaje, że Twoje słowo mnie powali, że mnie poniży, że mnie pomniejszy w oczach innych, wobec świata, że mnie pozbawi jakiejś możliwości – w takich momentach wierzę Tobie. Wiem, mam pewność, że mnie nie zostawisz w mojej niewierze, że Ty wszystko przetrzymasz i wszystko zniesiesz ode mnie i że mi wierzysz. Ile razy nie byłem wierny… Ale Ty mi wierzysz.

Stacja 8 Jezus Spotyka płaczące niewiasty

Miłość nigdy nie ustaje. Natomiast proroctwa przeminą, dar języków zniknie, wiedza przeminie. Odkrywam dzięki temu wersetowi, co tak naprawdę kazało Ci mówić do tych płaczących kobiet. Nie to nawet, że byłeś największym z żyjących proroków i jako prorok dobrze rozumiałeś, co się dzieje i potrafiłeś zajrzeć w dusze tych kobiet. Nie wiedza kazała Ci do nich mówić, ale serce, które zna wyjście, zna właściwą radę, mówi, co należy zrobić. To, co kazało Ci mówić, to była miłość do nich.
Kompletnie Cię nie przypominam, Panie Jezu. Zastanawiam się, ile takich zdań upomnienia, pouczenia rodzi się we mnie z miłości, a ile rodzi się stąd, że wiem, albo że rozumiem, mam rację, jestem mądry, wiem co robić, wiem, jak powinno być, mam dobrą radę. A Ty pokazujesz, że te wszystkie motywowane zdania są krótkotrwałe. Oczywiście wejdę w spór, rozpalę się, podyskutuję. Może się nigdy więcej nie spotkam z tym człowiekiem, z którym się tak ostro spieram. Gdybym go kochał, może relacja między nami miałaby szansę trwać, nie byłaby tylko przypadkowym sporem.
Miłość nigdy nie ustaje. Wszystkie inne dary – tak. Może właśnie tak jest: nie kocham ludzi, bo boję
się zaangażować. Wolę coś mniej zobowiązującego. Byle mnie nie związało, nie kazało wziąć odpowiedzialności za człowieka, byleby nie kazało wziąć za niego części pokuty.

Stacja 9 Trzeci upadek Pana Jezusa

Cząstkowe bowiem jest nasze poznanie i cząstkowe nasze prorokowanie.
Ten werset przy trzecim upadku mówi o grzechach, które wynikają z braku wiedzy. Wiele razy osądzam ludzi nic o nich nie wiedząc. Wiele razy ich potępiam, nie mając wiedzy, jakie było ich życie do tej pory, z jakiej wyszli rodziny, z jakiego środowiska, w jakim żyją stresie. Przecież tak jest zawsze.
Uświadamiasz mi, Panie przy tej stacji, że moja wiedza o drugim człowieku zawsze jest cząstkowa. Jestem zawsze ograniczony. Bardzo często dlatego, że z góry wiem.
Upadam, bo brak mi umiejętności słuchania człowieka. A nie słucham go, bo to, co on ma do powiedzenia nie wydaje mi się dość ważne.
Jezu nie pozwól mi wpadać w pychę. Niech potrafię zauważyć swój grzech.

Stacja 10 Pan Jezus obnażony z szat

A kiedy nadejdzie pełnia, przeminie to, co cząstkowe.
Słowo obietnicy. Znów natychmiast odpowiadasz na to, o czym myślałem przed chwilą, do czego się przyznałem. Przyznałem się do niewiedzy. A Ty mi obiecujesz, że będzie czas pełni – pełni wiedzy, pełni poznania. Ludzie na Golgocie zdarli z ciebie szaty, jakby chcieli Cię zobaczyć pełniej, jakby Cię chcieli zobaczyć w pełnej prawdzie. Dajesz się oglądać, ale zawsze pozostajesz tajemnicą.
Dlatego przy tej stacji przepraszam Cię za to, że nie potrafiłem uszanować nie tylko tajemnicy człowieka ale też Twojej tajemnicy.
Zawsze chciałbym Cię pojąć, zrozumieć, sprowadzić do moich kategorii, oswoić. Zawszę Cię czynię na własną miarę, na własny obraz i podobieństwo.
Proszę Cię, żebyś mnie Jezu prowadził w głębię Twojej tajemnicy. A ja, żebym z szacunkiem odkrywał to, czego nie rozumiem. Ufam, że kiedyś odkryję, w jaki sposób sprawić, aby to, czego nie pojmuję było pełne miłości. Odbierz mi pewność wszystkich sądów, ocen, mówienia: Bóg tak chce, Bóg tak nie chce, taka jest wola Boska, taka nie jest wola Boska, Bóg jest taki, Bóg jest siaki.
Odbierz mi taką pewność siebie. Otwórz mój umysł na to, że jesteś inny niż to, co potrafię pomyśleć. Daj mi pragnienie…

Stacja 11 Pan Jezus przybity do krzyża

Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, myślałem jak dziecko, rozumowałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężczyzną, zaniechałem tego, co dziecięce.
Miłość jest postawą ludzi, którzy wyrastają nie z bycia dzieckiem, ale z dziecinady. Myślę jeszcze o innych słowach, które pojawiają się w Liście do Koryntian, kiedy Paweł mówi, że musi dawać wiernym mleko zamiast pokarmu stałego, bo oni są ciągle dziećmi. A są nimi dlatego, że się kłócą.
Są nimi dlatego, że mnożą się między nimi podziały: Ja jestem Pawła, a ja Apollosa, ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa. Znamy tę dziecinadę. Znamy ją dobrze. Tkwimy w niej po uszy. Nie potrafimy wyrastać ponad różnice między nami. Nie rozumiemy nic z jedności. Czy ten werset odczytujemy w przybiciu do krzyża Jezusa? Czy zabijamy w sobie nienawiść, wrogość, podziały i zostawiamy je przybite do krzyża?
Czemu jestem nie dość dojrzały, żeby łączyć? Twój krzyż nie owocuje we mnie dojrzale. Ja go ciągle przyjmuje jako dziecko. Wydaje mi się, że mogę z sobą pogodzić to, że niosę krzyż, a dzielę ludzi na lepszych i gorszych, mądrych i głupich, Twoich i nie Twoich. Wylecz mnie z dziecinady. Spraw, abym stał się dojrzały. Niech Twój krzyż dojrzale we mnie owocuje. Przybij mnie do takiego rozumienia zbawienia, że umarłeś po to, aby zabić wrogość.

Stacja 12 Pan Jezus umiera na krzyżu

Teraz bowiem widzimy niejasno, jakby w zwierciadle, kiedyś ujrzymy twarzą w twarz. Teraz poznaję cząstkowo, ale kiedyś poznam tak, jak zostałem poznany.
Miłością jest patrzeć Tobie w oczy, twarzą w twarz, Jezu. Chcę patrzeć Ci w oczy, kiedy wisisz na krzyżu i umierasz. Chciałbym to unieść, żebym mógł Ci patrzeć w oczy, kiedy umierasz. Nie wiem, ile mi potrzeba pokory, żebym mógł Ci patrzeć w oczy kiedy umierasz. Nie wiem, jaki miałbym w sobie znaleźć tytuł do tego, żebym mógł Ci patrzeć w oczy – poza Twoją łaską, żebym w takiej chwili mógł nie opuścić wzroku ze wstydem.
Jest we mnie taka tęsknota, że chciałbym kiedyś patrzeć na Ciebie tak, jak Ty patrzysz na mnie. Chciałbym tak samo patrzeć na Ciebie z wysokości mojego krzyża. Dlaczego nie potrafię patrzeć na Ciebie tak, jak Ty patrzysz na mnie?

Stacja 13 Pan Jezus zostaje zdjęty z krzyża, złożony w ramiona Matki

Teraz więc trwają wiara, nadzieja i miłość, te trzy.
Wszystkie trzy – wiara, nadzieja i miłość – trwają w Maryi. Nie ma nikogo. Nie ma uczniów, nie ma Piotra. Została Maryja – jednoosobowy Kościół. Kościół wcielony w Maryję. Myślę o niewierności tych, którzy też powinni być, którzy powinni trwać, dopiero co uczynieni przez Ciebie kapłanami w Wieczerniku. Nie myślę o nich po to, aby ich potępiać ani osądzić.
Chciejmy jako Kościół, jak Maryja, z Nią i przez Nią prosić o wierność, o wytrwałość. Żeby trwały: wiara, nadzieja i miłość tych, których Chrystus powołał do kapłaństwa. Módlmy się za tych, którzy nie wytrwali. Módlmy się za wszystkich, którzy trwają. Polećmy wszystkich kapłanów, wspominając tamtą dezercję. Polećmy ich przez Maryję, która nie zdezerterowała, a w której trwa Kościół.

Stacja 14 Pan Jezus złożony w grobie

A z nich największa jest miłość.
Rozumiemy to przy pustym grobie. Rozumiemy, że miłość ma moc nie tylko umrzeć za kogoś, ale ma jeszcze moc dla niego powstać z martwych.
Bądź pochwalony za tę ostatnią dobrą nowinę Jezu. Mówisz mi, że warto powstawać z martwych w imię miłości. Jeśli wydaje mi się, że już tyle razy próbowałem i nic, i dalej brnąłem w mój grzech… Tyle razy już próbowałem naprawić moje małżeństwo i nic… Tyle razy próbowałem dogadać się z rodzicami i nic… Tyle razy próbowałem zdobyć się na dobro i nic… Ty mi mówisz, że w imię miłości trzeba zmartwychwstać, podnieść się z grobu.
Bądź pochwalony Jezu za każdą spowiedź.
Bądź pochwalony Duchu Święty, który działasz w sakramencie pokuty i pojednania. Który okazujesz się Miłością powstającą z grobu.
Bądź błogosławiony Boże, który otwierasz nasze groby miłością. Amen