Każdy człowiek ma swój sposób na rozpoczęcie dnia. Jednym z nich jest zjedzenie pożywnego śniadania, odmówienie modlitwy… Co człowiek, to pomysł. I dobrze. 

Ale czy dobrym jest dobrowolna rezygnacja z udziału w porannej Mszy św? Podczas Eucharystii dotykam Boga. Bardzo realnie karmię się Nim w komunii świętej. W świecie, który coraz bardziej oddala się od Boga, mogę być Jego widzialnym znakiem. Wiem, że każdy z nas ma swoje powody. Ale, kiedy zbliża się sobota i przychodzą myśli o rezygnacji pojawia się obraz z Pisma Świętego, w którym zaproszeni na ucztę wymawiają się od przyjścia ze względu na ważne dla nich powody. I od razu po tym nasuwa się kolejny tekst wołania o wpuszczenie po zamknięciu drzwi. I znamienne słowa wołających – przecież znasz nas, jadaliśmy z Tobą, byliśmy w świątyni. I dramatyczna w skutkach odpowiedź – nie znam was, idźcie precz. 

Mam wolną wolę. Bóg daje mi wybór i przez swoją do mnie miłość – tego mi nie odbierze. Ale pozostawia mi też przyjęcie konsekwencji mojego wyboru. 

I stąd wraca to samo pytanie – karmić się manną czy Ciałem Jezusa? 

Niedawno byliśmy z pielgrzymką parafialną w Legnicy, gdzie mogliśmy doświadczyć świadectwa o Cudzie Eucharystycznym. Patrzyłem na twarze osób słuchających. I widziałem tam potrzebę zjednoczenia z Jezusem. W tym kawałku opłatka po przeistoczeniu zawiera się On – Jezus, Droga i Brama. I ja mam Go w swoim zasięgu – w każdej komunii przyjmowanej podczas Mszy św. I jak reaguję? Idę do Niego? Czy jem śniadanie, odmawiam porcję modlitw, biegam, ćwiczę…? 

Może to już czas, żebyś i ty – bracie i siostro, pojawił/pojawiła się co sobotę rano i aby dzień nasz rozpoczynał się od zjednoczenia i nakarmienia Ciałem Pańskim? A potem śniadanie i inne zajęcia… 

Jezus, jak ojciec syna marnotrawnego, cały czas czeka. Tylko ode mnie i od ciebie zależy czy zdążymy wrócić, gdy jeszcze drzwi są otwarte. Bo co nas czeka, gdy przyjdziemy i zastaniemy drzwi zamknięte…?

Waldemar Napora