Po przeżyciu burzy na Jeziorze (ileż to burz przeżywamy na jeziorze naszego życia…), po dramatycznych przeżyciach i myślach w obliczu, wydawać by się mogło, nieuniknionej śmierci, wreszcie po cudownej interwencji Jezusa, zmęczeni uczniowie dobijają do brzegu. Wchodzą na płaskowyż przed Gerazą i odpoczywają. Zapewne w takim momencie musieli wracać myślami do intensywnych przeżyć. I mierzyć się z nimi. I je rozpamiętywać. 

I tu przyszło mi na myśl pytanie, czy łatwiej mieli ci, którzy byli z Jezusem i naocznie widzieli cuda, które On dokonywał i na własne uszy słyszeli słowa, które On wypowiadał? Czy może my, którzy żyjemy w XXI wieku mamy łatwiej? Przecież teraz mamy wszystko spisane, opisane, udowodnione. Mamy SMS, MMS, internet, książki, kaznodziejów, komentatorów kanały tv, audycje radiowe. Czyli chyba dużo łatwiej. Oni wtedy widzieli i słyszeli, ale nauka Jezusa była tak trudna, a naciski władz religijnych i świeckich tak duże, że tylko niewielu przyjmowało to nowe nauczanie i szło z Nauczycielem. Poniżej zamieszczam krótki fragment możliwych myśli Szymona syna Jony, przedstawionych w książce Jezus z Nazaretu R. Brandstaettera pokazujący myślenie ludu Izraela w czasach Jezusa. Zwłaszcza fragment o tym, że Jezus nie spisywał swoich słów. To oni, uczniowie, musieli się uczyć ich na pamięć i musieli się nauczyć na pamięć dzieł Rabbiego, każde doświadczenie u Jego boku musieli zapamiętać i wszystko to musieli codziennie od nowa odczytywać ze swojej pamięci, a jest to czytanie trudne i jest to nauka trudna, podawana na żywo, i pismo jest trudne do odczytania, bo każda litera tego pisma jest żywym człowiekiem, a znów inne litery są żywymi zdarzeniami, a wszystko razem jest żywym zwojem. Czy Pismo Święte, które codziennie czytam jest żywym zwojem, w którym żyje Bóg?

“Ich przeżycia i doświadczenia u boku Jezusa – tak rozmyślał Kefas – nie są przypadkowe, ale są długim łańcuchem pouczeń, udzielonych im przez Rabbiego, który za ich pomocą, jak nauczyciel w beth hasefer za pomocą tekstów Pisma Świętego, kształci swoich uczniów, zaszczepia w nich Mądrość Bożą, Chochma, tę cudowną Mądrość, tworzącą człowieka od nowa i wchodzącą w jego tchnienie, w jego krew, w jego serce i myśli. Są uczniami. Uczą się. Jezus nie spisuje swoich słów. Muszą się uczyć ich na pamięć i muszą się nauczyć na pamięć dzieł Rabbiego, każde doświadczenie u Jego boku muszą zapamiętać i wszystko to muszą codziennie od nowa odczytywać ze swojej pamięci, a jest to czytanie trudne i jest to nauka trudna, podawana na żywo, i pismo jest trudne do odczytania, bo każda litera tego pisma jest żywym człowiekiem, a znów inne litery są żywymi zdarzeniami, a wszystko razem jest żywym zwojem, którego źródłem jest Mądrość Elohim. Tak rozmyślał Kefas, a na zakończenie swoich rozmyślań zadał sobie pytanie: Na co teraz czekamy? Ułożył się wygodnie pod figowcem i czekał czekaniem cierpliwie-porywczym, tym samym, którym od niepamiętnych wieków czekali wszyscy jego praojcowie od dnia wyjścia Abrahama z Ur Chaldejczyków.”

Jak wiemy, oni doczekają się za chwilę kolejnego cudu. Cudu pod Gerazą. Bo w ten sposób Jezus prowadził wtedy swoich uczniów. 

A jak prowadzi teraz mnie? Na jaki cud czekam? Czy cudem dla mnie jest codzienna Eucharystia? A może cudami są: spotkania Kręgu Biblijnego, pielgrzymki do Łężycy, Kongres Ewangelizacyjny, Kurs Nowe Życie, pielgrzymka mężczyzn, życie w rodzinie…? 

A może cudem będzie pytanie Jezusa: Czego chcesz? I moja odpowiedź: Abym przejrzał. 

Walnap