Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy: ta jest bowiem Ciało moje, które za was będzie wydane. […] Bierzcie i pijcie z niego wszyscy: to jest bowiem kielich Krwi mojej nowego i wiecznego przymierza, która za was i za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. To czyńcie na moją pamiątkę.

Słowa konsekracji są jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli, elementów liturgii Mszy Świętej. To wtedy wszyscy klękają, należy zachować ciszę, pobożne skupienie. Nawet na Mszach z udziałem dzieci zamieszanie i ich ruchliwość wydaje się na chwilę zamierać. jedynym, który cokolwiek mówi, jest kapłan. Nie wypowiada słów od siebie, mówi, a raczej udostępnia swe usta Jezusowi Chrystusowi. W ten sposób to sam Zbawiciel konsekruje hostię, która staje się Hostią – Żywą Ofiarą, konsekruje komunikanty, które stają się Jego Ciałem. To szczególny moment, kiedy Pan staje pośród nas, za chwilę do nas przyjdzie – przyjdzie także do mnie.

Jednak czy nie umyka nam coś jeszcze? Słowa konsekracji jasno i wyraźnie mówią: „za was wydane” oraz „za was i za wielu będzie wylana”. Eucharystia jest dla innych, dla każdego, do którego Pan Bóg chce dotrzeć. W Mszy Świętej nie chodzi o to, abym przyjął Komunię Świętą, był w stanie łaski uświęcającej i tak wytrwał do następnej niedzieli, do następnej Mszy. Skoro Jezus wydaje się za nas, aby dać nam życie w pełni, to trzeba tę łaskę wykorzystać – pozwolić Mu nas zbawić. Owszem, On to robi i bez naszego udziału, jednak zaprasza nas do czegoś jeszcze..

Mamy stać się Jego rękoma i sercem w tym świecie. Chodzi o to, aby innym służyć, kochać ich tak jak Jezus. Potrafimy się zachwycić szaleństwem miłości św. Matki Teresy z Kalkuty, tym, jak potrafiła zbierać żebraków z ulicy i dać im przede wszystkim Miłość. Tak odpowiadała na wołanie Pana Jezusa na krzyżu, na Jego słowo: „Pragnę”. Jej świadectwo miłości i poświęcenia dla innych ciągle porusza i znajduje naśladowców. W chwili śmierci liczba członków jej zgromadzenia osiągnęła ponad pięć tysięcy. Dzieje się tak, choć inne zakony i zgromadzenia przeżywają kryzys powołań. Czy ten „sukces” nie jest następstwem odkrycia jakiejś szczególnej tajemnicy?

Tak, ta tajemnica jest znana chrześcijanom od początku. Troska o liturgię Mszy Świętej powinna iść równolegle z troską o biednych. Matka Teresa każdego dnia przyjmowała Komunię Świętą i wpatrywała się w Jezusa eucharystycznego podczas adoracji. Stąd czerpała siły do pomocy trędowatym. Możemy powiedzieć, że nie każdy jest św. Mat-ką Teresą, że mamy CARITAS i niech się „tym zajmie”.

Możemy tak powiedzieć i wiele razy tak czynimy. Dyspensujemy się od pobrudzenia sobie rąk w pomaganiu innym. A Pan Jezus cierpi na krzyżu, cierpi także w pogardzanym żebraku, cierpi w każdym skrzywdzonym. Cierpi także w nas. Skoro przyjmuję Jezusa w Eucharystii, to war-to iść dalej, zanieść Go do biednych. Od pewnego czasu spotykam się z tym w działalności amerykańskiej fundacji „Hope of the Poor” (Nadzieja ubogich). Świeccy katolicy ewangelizują w Meksyku na wysypiskach śmieci. Codzienna Eucharystia pomaga im – na wzór św. Matki Teresy – iść do ludzi, o których wszyscy zapomnieli. Nie zapomniał o nich jedynie Bóg, teraz posługuje się rękami tych ludzi, aby nieśli nadzieję ubogim.

Rozejrzyjmy się wokół siebie, zadajmy sobie pytanie o to, komu mógłbym zanieść promyk nadziei z powodu Jezusa i Jego miłości? Do kogo Jezus chciałby pójść w moim otoczeniu? Mój sąsiad, ciocia, do której nie dzwonię już od wielu lat, czy może mój stary proboszcz, który – już zapomniany – przebywa w domu emerytów? Do kogo Jezus dzisiaj chciałby przyjść w moim otoczeniu?

ks. Dawid Stelmach, Poznań