Kiedy pochylaliśmy się na poprzednim spotkaniu Kręgu nad prorokiem Habakukiem, mogliśmy usłyszeć jego rozmowy z Bogiem, w których – widząc zło popełniane przez swój własny naród – miał pretensje do Boga, że wymierza karę przez tak bezwzględny lud – Babilończyków.
Dzisiaj, czytając obszerne fragmenty Księgi Ezechiela, mogliśmy zobaczyć, jak potoczyły się losy Judy. Mogliśmy się odnaleźć razem z nimi na wygnaniu. Wędrując poprzez wizje proroka Ezechiela, mogliśmy zobaczyć Chwałę Pańską, dolinę wyschniętych kości, które przez tchnienie ducha – ożywały. Mogliśmy unaocznić sobie, jak ludzie w każdej epoce zatracają się i nawet nie zdają sobie sprawy z popełnianych złych czynów. Nie zdają sobie sprawy z tego, że – tak wtedy, jak i teraz – będąc pozornie blisko Boga, oddalamy się od niego. Oddalamy się w znieczulicę. Oddalamy się w pozorną pobożność – chociaż nam, podobnie jak ludziom współczesnym prorokom – wydaje się, że nic złego nie robimy. Że postawa dystansu do zachowań innych, jest bardzo poprawna. I wręcz powinniśmy być za to nasze postępowanie chwaleni.
Każdy prorok, pomimo zmieniających się uwarunkowań historycznych, ekonomicznych, kulturowych – widząc upadek moralny swoich rodaków, zwracał się do nich poprzez słowa, gesty, symbole zachowań, po to, aby zobaczywszy popełniane przez siebie zło – zmienili swoje postępowanie, wrócili do Boga i nie ulegli zagładzie. Jak pokazuje też przykład Księgi Ezechiela, pomimo ewidentnych konsekwencji, które ich dotykały – ci, którzy byli na wygnaniu – nadal popełniali swoje grzechy, podobnie do tych, którzy pozostali w Jerozolimie – w skrytości dopuszczali się – jak to określał Ezechiel – nierządu i obrzydliwości.
Prorok Ezechiel, nazywany „duszpasterzem wygnańców” nie ustawał w wytykaniu błędów postępowania. Radził, napominał i z natchnienia Boga – obiecywał poprawę ich losu dla Reszty, która pozostała wierna jedynemu Bogu JAHWE
Słowa Ez 2.8 – 3.3 mówią – Ty więc, synu człowieczy, słuchaj tego, co ci powiem. Nie opieraj się, jak ten lud zbuntowany. Otwórz usta swoje i zjedz, co ci podam». Popatrzyłem, a oto wyciągnięta była w moim kierunku ręka, w której był zwój księgi. Rozwinęła go przede mną; był zapisany z jednej i drugiej strony, a opisane w nim były narzekania, wzdychania i biadania. A On rzekł do mnie: «Synu człowieczy, zjedz to, co masz przed sobą. Zjedz ten zwój i idź przemawiać do Izraelitów!» Otworzyłem więc usta, a On dał mi zjeść ów zwój, mówiąc do mnie: «Synu człowieczy, nasyć żołądek i napełnij wnętrzności swoje tym zwojem, który ci podałem». Zjadłem go, a w ustach moich był słodki jak miód.
Czy słysząc takie słowa jestem w stanie spożyć pokarm, jaki dał nam Pan Bóg w postaci Słowa – Logosu? Dał Je (to Słowo) w postaci Ciała Jezusa spożywanego podczas Eucharystii. Dał nam Je (Słowo Boga) w czytaniach mszalnych podczas każdej Mszy św. Czy nakarmiony tym Słowem, które w moich ustach powinno być słodkie jak miód umiem nie zamknąć własnego serca (Ezechiel mówi, że Bóg przemienia serca z kamienia na serca cielesne – czyli moją zatwardziałość w służbę z miłością dla bliźniego), tylko iść tam, gdzie posyła mnie Bóg?
Czytając dalej 3 rozdział Księgi Ezechiela słyszymy: Ez. 3. 4-11: Potem rzekł do mnie: «Synu człowieczy, udaj się do domu Izraela i przemawiaj do nich moimi słowami. Jesteś bowiem posłany nie do ludu o mowie niezrozumiałej lub trudnym języku, ale do domu Izraela; nie do wielu narodów o niezrozumiałej mowie i o trudnym języku, których słów byś nie rozumiał. Chociaż gdybym cię do nich posłał, usłuchaliby ciebie. Jednakże dom Izraela nie zechce cię posłuchać, ponieważ i Mnie słuchać nie chce. Cały bowiem dom Izraela ma oporne czoło i zatwardziałe serce. Oto Ja uczyniłem twarz twoją odporną jak ich twarze i czoło twoje twardym jak ich czoła, dałem ci czoło jak diament, twardszy od krzemienia. Nie bój się ich, nie lękaj się ich oblicza, chociaż są ludem opornym». Wreszcie powiedział mi: «Synu człowieczy, weź sobie do serca wszystkie słowa, które wyrzekłem do ciebie, i przyjmij je do swoich uszu! Udasz się do zesłańców, do twoich rodaków i powiesz im: Tak mówi Pan Bóg, czy będą słuchać, czy też nie».
Bóg nie powiedział do niego – idź do obcych. Powiedział – idź do domu Izraela. Co to oznacza dla mnie? Kiedy już nakarmiłem się Bogiem w Jego Słowie i Jego Ciele. Czy idę z odwagą i spokojnie mówię do moich braci (sióstr, krewnych, znajomych) słowa Dobrej Nowiny? Jeśli mówię, to czy robię to z miłością bliźniego? Bo może być tak, że dostałem za darmo pokarm – w obfitości, smaczny i treściwy – ale zamiast iść do winnicy Pańskiej – idę odpocząć. Bo tak jest lepiej, bezpieczniej. Bo przecież każdy ma swój rozum. I ma swoją wolną wolę. Bo po co mam się narażać na krzywe spojrzenia? Albo, co gorsza, wytykanie palcami…?
Współcześni Ezechiela uważali, że jest chory. Że ma zaburzenia psychiczne. Ale on mówił. Mówił to, co słyszał od Boga. Ja też mam wybór. Mogę się nakarmić i nic nie robić. Ale mogę też, narażając się na utratę spokoju – iść do „swoich” i mówić to, co do mnie powiedział Bóg.
Za dwa tygodnie spotkamy się z prorokiem Danielem. Piękna Księga. Będziesz na spotkaniu z nim? A przez niego – na spotkaniu z Bogiem?
Najnowsze komentarze