Status quo mojej wiary.
Co mogę powiedzieć o jakości mojej wiary? Mówić czy milczeć? Mówi się, że mowa jest srebrem a milczenie złotem. W Piśmie Świętym są słowa: Łk 19, 40:…«Powiadam wam: Jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą».
Czy mogę powiedzieć, że moja wiara jest stabilna? Czy myśląc o mojej wierze, przekładam ją na wiarę mojej rodziny, wspólnoty parafialnej? Jeśli tak, to co widzę? Czy widzę kryzys? Wiary, powołań, zaangażowania w dzieła wspólnotowe? A jeśli to widzę, to czy rodzi się we mnie potrzeba szukania drogi odnowy wiary? Czy bronię się myślami – ja jestem przy Bogu, a na innych (zwłaszcza tych, którzy odeszli) nie mam wpływu? Czy akceptuję stan rzeczy, czy chcę aktywnie włączać się, a może nawet, tworzyć, inicjować przestrzeń dla wychodzenia z kryzysu?
Kilka dni temu usłyszałem krótką wzmiankę o św. Cyprianie. Tytułem wstępu – żył w III wieku naszej ery w Kartaginie. Był bogaty i wykształcony. Ale dopiero w wieku 31 lat dotknął go Duch Święty i nawrócił się tak bardzo, że wszystko podporządkował pod swoją wiarę. Jako młody człowiek został biskupem i wtedy rządy w cesarstwie objął Decjan – wróg chrześcijan. Młody Kościół afrykański doświadczył prześladowania. Wszyscy, którzy oddali cześć cesarzowi jako bogu otrzymywali dokument i bezpiecznie mogli żyć. Zainteresowanych odsyłam do biografii Świętego Cypriana, gdzie warto przeczytać więcej. Skupić chcę się na postawie wspólnoty kartagińskiej i jej pasterza. Wśród wiernych byli tacy, którzy oddawali cześć Decjanowi, byli tacy, którzy kupowali certyfikaty, byli i tacy, którzy nie zaparli się wiary, przez co byli torturowani lub ginęli za wiarę. A co zrobił Cyprian? Zwyczajnie uciekł i się ukrył. Z ukrycia pisał listy pasterskie do swojej wspólnoty. Jaka myśl w tym momencie mi się nasunęła? Zdrajca, słabeusz, nie zasługiwał na to by być biskupem? A może na postawę Cypriana trzeba popatrzeć przez postawę Jezusa? Czy On podczas pierwszej próby zabicia przez wrogów – poddał się i zginął? Wiemy, że nie. Było wiele momentów, w których mógł oddać życie. Ale On oddał je wtedy, kiedy był ku temu właściwy czas. Wcześniej miał do wykonania konkretną misję tu na ziemi. I dopiero, jak ją wykonał – oddał życie i doprowadził do naszego zbawienia. Wracając do Cypriana – wrócił do Kartaginy, gdzie ostatecznie oddał życie, ale w taki sposób, że nawet sędzia był jego postawą zbudowany. A na koniec zapłacił 25 sztuk złota swojemu katowi.
Czego mnie uczy ta historia – nie kieruj się impulsem, ale w swych postawach dbaj o swój rozwój duchowy, po to, aby wzmocniony Duchem świadczyć o Jezusie słowem i czynem. Niekiedy trzeba zrezygnować z własnego ja, odłożyć je w czasie, aby powrócić i umacniać innych.
Kościół w Kartaginie po tych wydarzeniach miał swój kryzys. Ci, którzy przetrwali prześladowania, zaczęli prześladować tych, którzy w swej słabości dali się złamać. Zaczęły się podziały, walki wewnętrzne.
Czy nasz Kościół powszechny jest w kryzysie? Czy nasza parafia jest w kryzysie? Gdzie widzę siebie w mojej wspólnocie parafialnej? Dzisiaj i jutro. Chrześcijanie nie są jednakowi. Ale są (powinni być) jednością.
Czy zadowala mnie obecny stan rzeczy, o chcę bronić tego, co jeszcze jest? Jeśli jednak widzę dalej i realnie dostrzegam tendencję kryzysową, to może warto pójść w samotności przed Najświętszy Sakrament, a potem do pasterza naszej parafii i zaoferować proboszczowi swoje talenty, doświadczenie, wiedzę, możliwości – po to, aby wspólnie pracować na polu Pana, żeby żniwa były wielkie i wielu robotników do ich zbioru.
Waldemar Napora
Najnowsze komentarze