Chrześcijanin musi iść drogą Chrystusa, a ta droga nie biegnie wśród bogactw i obfitości ani wśród światowych pociech czy pochwał. Droga Chrystusa była pełna upokorzeń (por. 18,32; 22,63; 23,11.36 itd.) i droga chrześcijanina nie może być inna. Tak przypomina o tym apostoł: ,,Nikt […] z was niech nie cierpi jako zabójca albo złodziej, albo złoczyńca, albo jako niepowołany nadzorca obcych dóbr. Jeżeli zaś cierpi jak chrześcijanin, niech się nie wstydzi, ale niech wychwala Boga w tym imieniu” (1 P 4,15-16). Tak również rozumieli to pierwsi chrześcijanie w obliczu przeciwności: „Proście dla mnie jedynie o siłę wewnętrzną i zewnętrzną, abym nie tylko mówił, lecz również chciał, abym nie tylko nazywał się chrześcijaninem, lecz nim się również okazał. Jeśli się nim bowiem naprawdę okażę, mogę się nim nazwać, a wiernym będę także i wtedy, gdy świat mnie już widzieć nie będzie […]. Chrześcijaństwo nie jest dziełem przekonywania, lecz dziełem Mocy, zwłaszcza, gdy świat ma je w nienawiści” (św. Ignacy Antiocheński, Do Kościoła w Rzymie 3,2-3).