6.

CHORYCH NAWIEDZAĆ

Seweryn Cichowski (1806-1850?), “Włoszka płacząca nad kołyską chorego dziecka”, obraz namalowany w 1839 r.

Kolejność oraz treść piątego i szóstego uczynku miłosierdzia względem ciała dają wiele do myślenia. Więźniów trzeba pocieszać, a chorych nawiedzać, chociaż sądzimy, że to chorzy najbardziej potrzebują pocieszenia, podczas gdy więźniom najmniej się ono należy. Mamy tu jednak do czynienia nie z logiką czysto ludzką, lecz chrześcijańską: cierpienie stanowi integralny składnik ludzkiej kondycji, dlatego zarówno chorzy, jak i zdrowi, powinni umieć je właściwie przyjąć i przeżywać.

Przypadek Hioba i jego przyjaciół

Biblijnym podręcznikiem sztuki cierpienia i dylematów związanych z nawiedzaniem cierpiących jest Księga Hioba. Wskazuje ona, że nie każ de odwiedziny chorego przynoszą mu ulgę. Nie wystarczy mnożenie słów, lecz potrzeba trudnej umiejętności współodczuwania i pomocy w rozpoznaniu najgłębszego znaczenia cierpienia. Człowiek może znieść bardzo wiele, jeżeli pozna i zaakceptuje sens tego, co go boleśnie dotknęło.

Księgę Hioba otwierają dwa rozdziały napisane prozą. Wobec człowieka sprawiedliwego i niewinnego, którym był Hiob, Bóg dopuścił stopniowe narastanie nieszczęść i cierpienia. Przesłanie, skierowane do od biorcy księgi, jest klarowne: istnieje w świecie cierpienie ludzi dobrych i pobożnych. Hiob utracił wszystko – majątek, dobytek i rodzinę, a w koń cu zdrowie, ale nigdy nie utracił wiary w Boga. W jego nieszczęściu odwiedzają go Elifaz, Bildad i Sofar, którzy przybywają z daleka, dając wyraz przyjaźni i współczuciu. Ujrzawszy Hioba, przez wiele dni milczą, bo to, co zobaczyli, przerosło ich obawy i wyobrażenia. Dopóki milczą, przy noszą cierpiącemu ulgę. Chorzy potrzebują daru obecności, który sam w sobie ma ogromną wartość.

Tekst rozdziału trzeciego zawiera głośną skargę udręczonego Hioba. Zadaje dosadne pytania o sens życia człowieka poczętego, urodzonego i piastowanego przez matkę, ale naznaczonego ogromnym cierpieniem. W jego pytaniach wyraża się nieopisany ból. Odwiedzając chorych, musimy być przygotowani na wysłuchanie skarg i pytań, do których mają prawo. Inna postawa skutkuje tym samym, co w przypadku przyjaciół Hioba: głośne wołanie cierpiącego po prostu ich zniecierpliwiło. Patrząc na niego, postanawiają zracjonalizować, czyli wytłumaczyć stan, w jakim on się znalazł. Szukają odpowiedzi, dlaczego Hiob tak mocno cierpi i podejmują z nim dysputę na ten temat.

Poetycka część księgi zawiera trzy cykle mów przyjaciół Hioba i jego odpowiedzi (Hi 4-28) . Elifaz sugeruje, że Hiob cierpi, ponieważ dopuścił się zła, o którym ludzie nie wiedzą, ale Bóg je zna i ukarał. Z kolei wobec zapewnień o niewinności Bildad twierdzi, że zapewne ktoś z rodziny czy bliskich popełnił zło, którego skutki dotknęły Hioba. Ten odpowiada, zgodnie z prawdą, że zawsze pilnie się troszczyło stan duchowy rodzi ny, a za jej członków składał ofiary zadośćuczynienia na wypadek, gdy by dopuścili się czegoś niedobrego. Sofar utrzymuje, że wszyscy ludzie są grzeszni, zatem ci, którzy cierpią, ponoszą konsekwencje występnej kondycji innych. Logika trzech przyjaciół ma jedno wspólne: cierpienie zawsze stanowi karę za grzech. Hiob broni się, że nie dopuścił się niczego złego, a więc takie sugestie go bolą, pogarszając jego sytuację. Czuje się też opuszczony przez Boga, który wydaje się być nieobecny albo nieczuły na jego cierpienie i podnoszone oskarżenia. W toku burzliwej i gwałtownie przerwanej debaty, gdyż Sofar nie zabiera głosu po raz trzeci, przyjaciele Hioba przeobrażają się w jego oskarżycieli.

Wincenty Trojanowski (1859-1928), “Komunia chorej”. obraz powstały w 1888 r. w Monachium, gdzie artysta przebywał w latach 1885-90.

Mowa Hioba (Hi 29-31) to kolejna, tym razem uroczysta, skarga cierpiącego, który głośno daje wyraz swojej udręce duchowej. Hiob wyznaje wiarę w Boga, lecz jest to wiara naznaczona zmęczeniem i upokorzeniem. Uznanie wielkości Boga łączy się z jednoczesnym brakiem rozpoznania sensu własnego położenia. Przyjaciele zamiast mu pomoc, tylko go oskarżają, przez co poczucie opuszczenia przez Boga jeszcze bardziej się wzmogło. Teraz przyjaciele milczą, co odzwierciedla ich zniecierpliwienie i bezradność. Stereotyp, że każde cierpienie jest zawinione, nie przekonał Hioba, ale oni nie mają innego wytłumaczenia. Przypomina to reakcję wielu osób odwiedzających chorych. Po wyjściu z domu czy sali szpitalnej, głośno albo po cichu, pytają samych siebie, a czasami również innych: co on takiego zrobił, że Bóg go tak ukarał?

Następnie pojawia się tajemniczy młodzieniec Elihu (Hi 32-37). Wyjaśnia, że oskarżając Hioba przyjaciele nie mają racji, bo Hiob nie do puścił się niczego złego. Lecz i Hiob popełnia błąd, kiedy woła, że Bóg go opuścił. Elihu odrzuca logikę przyjaciół oraz Hioba, bo powiela ona ten sam schemat, postrzegając cierpienie jako skutek grzechu. Mówi, że odpowiedzi nie należy szukać w ludzkiej wiedzy i doświadczeniu, które znajdują wyraz w stereotypach, lecz otworzyć się na mądrość pochodzącą od Boga.

W tych okolicznościach głos zabiera sam Bóg (Hi 38,1-42,6). W dwóch mowach przedstawia Hiobowi rozmaite elementy wspaniałego porządku świata i przyrody, pytając, czy potrafi je wyjaśnić i dorównać Bogu. Hiob dwukrotnie (Hi 40,3-5 oraz 42,1-6) odpowiada z pokorą, że nie. Konkluzja brzmi: nie jesteś w stanie wyjaśnić porządku i bogactwa świata, który cię otacza, a chciałbyś po ludzku wytłumaczyć sens cierpienia? Cierpienie niewinnych istnieje, ale jego sens jest znany wyłącznie Bogu. Właśnie w tym najpełniej wyraża się istota wiary religijnej, którą jest bezgraniczne zaufanie Bogu. Nawiedzając chorych nie wystarczy poprzestać na słowach ludzkiej pociechy i zachęcać do wiary w Boga, lecz trzeba pomóc choremu w ufnym zawierzeniu Bogu.

,,Byłem chory, a odwiedziliście Mnie” (Mt 25,36)

W zbawczej ekonomii Starego Testamentu, która znalazła odzwierciedlenie w Księdze Hioba, wyznawcy jedynego Boga zostali wezwani do zawierzenia Bogu w tym, co dotyczy cierpienia i choroby. Jednak Stary Testament zawierał również nowe intuicje. Szczególnie Psalm 22 i cztery Pieśni o Słudze Pańskim z drugiej części Księgi Izajasza (Iz 42,1-9; 49,1 7; 50,4-11; 52,13-53,12) niosą przesłanie, że nie tylko Bóg jest zawsze po stronie cierpiących, lecz że cierpienie stanie się udziałem zapowiadanego i oczekiwanego Mesjasza. W Starym Testamencie widać już blask krzyża Jezusa-Mesjasza na jerozolimskim wzgórzu Golgota.

Jezus spotykał wielu chorych i często przywracał im zdrowie, objawiając swoją mesjańską i Boską tożsamość. Ostrzegał przed traktowaniem choroby i kalectwa jako kary Bożej za zło, którego chory lub niepełnosprawny, albo ktoś z jego bliskich lub otoczenia, miałby się dopuścić (J 9,1-3). Cudowne uleczenia były przede wszystkim znakiem skuteczności mocy Bożej i spełnieniem zapowiedzi odrodzonego świata, w którym nie będzie chorych, cierpienia ani łez (Iz 25,8; 35,5-6; 65,19). Przynosząc choremu ulgę i wsparcie, lekarze, personel medyczny i odwiedzający stają się czytelnym znakiem nowego świata, a więc i ten uczynek miłosierdzia ma ukierunkowanie eschatologiczne.

Nawiedzając chorego, jesteśmy świadkami bólu i cierpienia, co zawsze jest trudne, a także sami doświadczamy rozterek i wątpliwości. Przyjaciele Hioba szukali odpowiedzi, które mogłyby zadowolić przede wszystkim ich samych. Dojrzały chrześcijanin powinien mieć właściwą odpowiedź na pytanie o sens cierpienia najpierw dla samego siebie, aby w spotkaniu z cierpiącym być wiarygodnym świadkiem Chrystusa. Nawiedzanie chorych nie może poprzestać na niesieniu im doraźnej pociechy, bo często ona nie wystarcza, lecz świadczyć o sensie życia, cierpienia i śmierci ukazanym w Krzyżu. Dlatego tak bezcenna jest obecność zna ku krzyża w szpitalach i domach oraz wszędzie tam, gdzie przebywa ją cierpiący. Odwiedzanie ich znacznie się przedłuża po wyjściu rodziny i przyjaciół, gdy chory, otrzymawszy umocnienie w zaufaniu wobec Boga, może patrzeć na krzyż i wyznać pełne zaufanie Bogu, który objawił siebie w Jezusie Chrystusie. Gdy tego zabraknie, dolegliwości i zamknięty krąg choroby i cierpienia mogą skutkować samotnością prowadzącą do utraty nadziei i rozpaczy. Chorzy postrzegają wtedy siebie jako ciężar dla innych, co prowadzi do zamknięcia w świecie naznaczonym fobiami, podejrzliwością i poczuciem opuszczenia przez ludzi i Boga.

Mądrość oparta na Biblii uczy, że lekarze leczą, a Bóg uzdrawia. Bardzo wielu chorych wraca do zdrowia i pełni sił, ale inni zmagają się z cier pieniem i perspektywą bliskiej śmierci. Nawiedzanie chorych wymaga cierpliwości i podejścia respektującego stan i nastrój każdego człowieka. Osoby chore bywają skłonne do zamykania się w sobie, trzeba zatem dużo cierpliwości, by to przełamać. Inni chorzy głośno się skarżą nie tylko, abyśmy im współczuli i pomogli, lecz by trochę ulżyć bolesnemu położeniu. Psałterz zawiera psalmy stanowiące wołanie cierpiących i udręczonych (Ps 6, 32, 38, 39, 88, 102).

Jednak zwłaszcza osoby terminalnie chore i podeszłe wiekiem nie powinny ulegać złudzeniom ani być wprowadzane w błąd. Nawiedzanie takich chorych to sposobność do okazania im pomocy w uczciwym spojrzeniu na własne życie, podzięce za doznane i wyświadczone dobro oraz wzbudzeniu ożywczego duchowo żalu za grzechy, prowadzącego – jeśli istnieje potrzeba – do ich wyznania i odzyskania pełni duchowego spokoju. List św. Jakuba nawiązuje do samych początków udzielania Sakramentu Chorych: ,,Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone” (Jk 5,14-15).

Jezus, spełniając zapowiedź proroka Izajasza, przyjął nasze słabości i dźwigał choroby” (Mt 8,17). Cierpienie i choroba mają wartość zbawczą, bo – jak najdobitniej wyraził to św. Paweł – chrześcijanin ,,ze swej strony dopełnia niedostatki udręk Chrystusa w swoim ciele dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół” (zob. Kol 1,24). Każdy cierpiący jest obrazem i znakiem Chrystusa. Jednak ponieważ nie wszyscy są jednakowo silni i zdolni do zaakceptowania swego stanu, św. Ignacy Antiocheński wzywał tych, którzy są najdojrzalsi w wierze: ,,Bierzcie na siebie choroby wszystkich”. Pomoc połączona z miłosiernym współodczuwaniem wpisuje się w wymiar horyzontalny, podkreślając solidarność wszystkich ludzi bez wyjątku. Lecz posiada ona również wymiar wertykalny, czyniąc z tych, którzy pomagają i odwiedzają, szczególnie pożyteczne narzędzia mocy i miłosierdzia Bożego. Z tego względu posługa chorym oraz ich nawiedzanie stanowią trwałe dobro wyświadczone samemu Chrystusowi, które doczeka się zasłużonej nagrody.

Ks. prof. Waldemar Chrostowski, Uczynki miłosierdzia względem ciała i duszy, wyd. Biały Kruk. str. 48-55